- Panie doktorze co z nią?
- Nie wiem czy mogę panu udzielać takich informacji, ale może pan tam wejść i ją zapytać.
Cholera, ona chciała znowu się zabić? Mogłem nie mówić nic o Zayn'ie. Liam zadręczał się myślami o szatynce, ale w końcu postanowił do niej wejść i spytać czemu znowu tu jest. Kolejny raz oglądał ją pośród białych ścian, jej też niewiele brakowało do tego koloru. Gdyby nie ciemne włosy dziewczyny, to można by jej nie dojrzeć. Powolnym i niezdecydowanym krokiem szedł w stronę szpitalnego łóżka. Bał się, że to przez niego, że zaraz na niego nakrzyczy. Nie. Stop. Przecież to Destiny. Ona nie mogłaby tego zrobić.
- Czego się boisz Liam? - zapytała ledwo słyszalnym głosem.
- To przeze mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona zaprzeczyła.
- To przez tego do góry. - wskazała palcem na sufit i lekko się uśmiechnęła.
- Nie rozumiem.
- Nie musisz. Czekałam na ten dzień, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Nie martw się. - widząc jego zatroskaną minę zapragnęła go pocieszyć. - Nie chciałam się zabić, po prostu mój czas się kończy.
Chłopak dalej nie rozumiał.
Kiedy poszedł jej podziękować, znalazł ją siedzącą na fotelu i prawie nieprzytomną. Zanim zemdlała zdążyła tylko wyszeptać " Wezwij karetkę." Jeżeli chciałaby się zabić to chyba nie prosiłaby go o pomoc, prawda? O co w tym wszystkim chodziło?
Kiedy poszedł jej podziękować, znalazł ją siedzącą na fotelu i prawie nieprzytomną. Zanim zemdlała zdążyła tylko wyszeptać " Wezwij karetkę." Jeżeli chciałaby się zabić to chyba nie prosiłaby go o pomoc, prawda? O co w tym wszystkim chodziło?
- Możesz mi wytłumaczyć co ci się stało?
- Po prostu umieram, czego w tym nie rozumiesz? - powiedziała to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Brązowooki westchnął w geście bezradności. Nie miał siły z nią rozmawiać, miała dziwną odpowiedź na wszystkie jego pytania. Kiedy znalazł się na korytarzu zasygnalizował Niall'owi, że może do niej wejść. Blondyn poderwał się z krzesła i szybkim krokiem wszedł na salę. Wszyscy czekali na Zayn'a który był na spotkaniu rodzinnym i nie mógł przyjechać, ale kiedy dowiedział się o dziewczynie od razu wsiadł do samochodu i lada chwila miał się zjawić.
- Cześć Niall. - jej kąciki ust podniosły się ku górze.
- Błagam, Des powiedz, że to nieprawda.
- Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej wiem kiedy umrę.
- Marne pocieszenie.
- Zayn'a jeszcze nie ma? - zapytała. W tej sekundzie Niall przyjrzał się jej oczom. Kiedy o nim mówiła były jaśniejsze, a źrenice się rozszerzały. Tak samo jak u niego kiedy mówił o Perrie. Ona go kocha.
- Kochasz go.
- Kogo? - zrobiła chwilę odstępu. - Nie kocham Zayn'a.
- Nie mówiłem, że chodzi o niego. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie kocham go.
- Mnie nie oszukasz.
W końcu Destiny uległa. Miał rację, kochała go. Kochała go całym swoim sercem, niestety nie mogła mu go oddać.
- Co mam zrobić? Powiedzieć mu prawdę? Nikt nie jest w stanie jej zaakceptować, a co dopiero on.
- Na pewno ją zaakceptuje.
- Co mam zrobić Niall? - po jej bladych policzkach pociekły łzy. - Jak mam mu powiedzieć, że go kocham, a zaraz po tym, że umieram? Jak mam mu powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu to serce kogoś zapragnęło, że po raz pierwszy ono bije dla kogoś. Że po raz pierwszy kogoś pokochało.
Blondyn nie wiedział. Nie wiedział nic, czuł się pusty. Uświadomił sobie jak nikła była jego miłość w stosunku do tego uczucia którym Des darzyła mulata.
- Zayn, miłość płynąca z mojego serca jest tak silna, tylko samo serce słabe. Jak mam mu oddać moje słabe serce?
- Właśnie tak. - do sali wszedł chłopak ubrany w czarne rurki, brązową kurtkę i tego samego koloru buty. - Oddaj mi swoje słabe serce właśnie tak
Niall nie chciał przeszkadzać więc szybko wyszedł z sali zamykając przy tym drzwi.
- Ty nic nie rozumiesz.
- Masz rację, niektórych rzeczy nie umiem pojąć. Na przykład tego, że chyba ktoś cię zranił i dlatego masz słabe serce i nie chcesz mnie przyjąć. O to ci chodzi?
- Ja umieram! - krzyknęła.
- Jak to ty... - ostatnie słowo nie umiało mu przejść przez gardło i nie wypowiedział go.
"Umiesz wyobrazić sobie w jaki sposób będziesz umierać, ale nie umiesz nawet pomyśleć, że twój przyjaciel nie jest nieśmiertelny. "
- Wszystkim muszę to tłumaczyć? - była trochę zniecierpliwiona i coraz bardziej słaba. Czuła, że długo tak nie pociągnie, jej głos stawał się coraz cichszy. - Zayn, zapamiętaj sobie jedno zdanie, czasu, który masz, jutro może zabraknąć.
- Nie można nic z tym zrobić? - w jego oczach świeciły się łzy, Destiny pokręciła przecząco głową. - A transplantacja? - nie odpuszczał.
- Błagam cię do tego potrzebny jest dawca, ja nie mam czasu.
- To czemu wcześniej go nie szukałaś?! - krzyknął, w jego głosie było słychać żal.
- Bo wtedy to nie byłoby moje serce.
Ucichnął, ta odpowiedź sprawiła, że nie wiedział co powiedzieć. Czemu ona zawsze musi być mądrzejsza?
Dziewczyna czuła, że spełniła swoją misję tutaj na ziemi i z powrotem może wrócić tam skąd przyszła. Ale na ziemi czy w niebie wszędzie kocha się tak samo.
I już nigdy nie słyszał jej oddechu, płaczu, śmiechu i nigdy nie zobaczył jej łez na bladych policzkach, uśmiechu którego było tak mało i miłości którą skrywała w swoim wielkim, słabym serduszku.
- Ona się uśmiechała Louis, rozumiesz? - nie umiał się opanować, jego ręce się trzęsły, a głowa była napełniona tysiącem bezsensownych myśli. - Jak można się uśmiechać w takiej chwili?! Robiła to z taką pieprzoną satysfakcją! - poczuł się jakby wszystkie emocje z niego uszły. Cały żal zniknął, zastąpiła go pustka. Jedna, wielka, czarna dziura. Wyglądał żałośnie, jak małe dziecko które zgubiło się w tym wielkim, bezuczuciowym świecie. Pustka to uczucie które zabija duszę i morduje serce. A ty nic nie możesz z tym zrobić.
- Pamiętasz Des... - miał nadzieje że ona go słyszy. - obiecałem ci, że nie odejdę, a zrobiłem to, ale wróciłem. Potem ty obiecałaś mi, że mnie nie zostawisz, a zrobiłaś to. To ma być kara? Przecież ja wróciłem! A ty tego nie zrobisz! To jest niesprawiedliwe.
- Życie jest niesprawiedliwe, nie ona. - powiedział Louis, poklepał go po ramieniu i poszedł. Nie chciał, żeby Zayn widział jego łzy. Wszyscy płakali, w końcu utracili swojego ziemskiego anioła, ale pomimo tego ona kochała ich swoim nowym, anielskim sercem.
ŻYJ, JAK GDYBY JUTRA NIE BYŁO.
______________________________________________________________________
Jeżeli nie spodobało Wam się zakończenie, no cóż, przepraszam, ale jest od początku do końca tak jak chciałam. Pewnie wiecie, że cholernie trudno jest mi to pisać, ale to już koniec. Koniec historii, koniec Destiny, ale z całego serca chcę Wam podziękować za to, że ze mną byłyście, za to, że mnie wspierałyście, za to, że chciałyście to czytać. ♥ Czasami też dostałam opieprz za marudzenie. Za to też chcę podziękować. ;* Poznałam wspaniałe osoby przez tego bloga i właśnie to jest mój największy sukces. A no i miałam zrobić Liebster Award i The Versatile Blogger, dziękuję za wszystkie nominacje, a było ich dość sporo, ale nie mam czasu kiedy to wszystko ogarnąć. Prosiłabym, żeby każdy kto przeczytał to opowiadanie bądź je dopiero przeczyta zostawił jakiś ślad po sobie. Na końcu przyznam, że niektóre Wasze komentarze przyprawiły mnie o łzy. Łzy wzruszenia i szczęścia, że mogłam pisać coś co wywierało na Was emocje. Pamiętajcie, że w życiu nie zawsze jest czas na wszystko. Jednego dnia jesteś, drugiego Cię nie ma.
Mój drugi blog :
jestemnormalnaonedirection.blogspot.com
- Cześć Niall. - jej kąciki ust podniosły się ku górze.
- Błagam, Des powiedz, że to nieprawda.
- Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej wiem kiedy umrę.
- Marne pocieszenie.
- Zayn'a jeszcze nie ma? - zapytała. W tej sekundzie Niall przyjrzał się jej oczom. Kiedy o nim mówiła były jaśniejsze, a źrenice się rozszerzały. Tak samo jak u niego kiedy mówił o Perrie. Ona go kocha.
- Kochasz go.
- Kogo? - zrobiła chwilę odstępu. - Nie kocham Zayn'a.
- Nie mówiłem, że chodzi o niego. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie kocham go.
- Mnie nie oszukasz.
W końcu Destiny uległa. Miał rację, kochała go. Kochała go całym swoim sercem, niestety nie mogła mu go oddać.
- Co mam zrobić? Powiedzieć mu prawdę? Nikt nie jest w stanie jej zaakceptować, a co dopiero on.
- Na pewno ją zaakceptuje.
- Co mam zrobić Niall? - po jej bladych policzkach pociekły łzy. - Jak mam mu powiedzieć, że go kocham, a zaraz po tym, że umieram? Jak mam mu powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu to serce kogoś zapragnęło, że po raz pierwszy ono bije dla kogoś. Że po raz pierwszy kogoś pokochało.
Blondyn nie wiedział. Nie wiedział nic, czuł się pusty. Uświadomił sobie jak nikła była jego miłość w stosunku do tego uczucia którym Des darzyła mulata.
- Zayn, miłość płynąca z mojego serca jest tak silna, tylko samo serce słabe. Jak mam mu oddać moje słabe serce?
- Właśnie tak. - do sali wszedł chłopak ubrany w czarne rurki, brązową kurtkę i tego samego koloru buty. - Oddaj mi swoje słabe serce właśnie tak
Niall nie chciał przeszkadzać więc szybko wyszedł z sali zamykając przy tym drzwi.
- Ty nic nie rozumiesz.
- Masz rację, niektórych rzeczy nie umiem pojąć. Na przykład tego, że chyba ktoś cię zranił i dlatego masz słabe serce i nie chcesz mnie przyjąć. O to ci chodzi?
- Ja umieram! - krzyknęła.
- Jak to ty... - ostatnie słowo nie umiało mu przejść przez gardło i nie wypowiedział go.
"Umiesz wyobrazić sobie w jaki sposób będziesz umierać, ale nie umiesz nawet pomyśleć, że twój przyjaciel nie jest nieśmiertelny. "
- Wszystkim muszę to tłumaczyć? - była trochę zniecierpliwiona i coraz bardziej słaba. Czuła, że długo tak nie pociągnie, jej głos stawał się coraz cichszy. - Zayn, zapamiętaj sobie jedno zdanie, czasu, który masz, jutro może zabraknąć.
- Nie można nic z tym zrobić? - w jego oczach świeciły się łzy, Destiny pokręciła przecząco głową. - A transplantacja? - nie odpuszczał.
- Błagam cię do tego potrzebny jest dawca, ja nie mam czasu.
- To czemu wcześniej go nie szukałaś?! - krzyknął, w jego głosie było słychać żal.
- Bo wtedy to nie byłoby moje serce.
Ucichnął, ta odpowiedź sprawiła, że nie wiedział co powiedzieć. Czemu ona zawsze musi być mądrzejsza?
Dziewczyna czuła, że spełniła swoją misję tutaj na ziemi i z powrotem może wrócić tam skąd przyszła. Ale na ziemi czy w niebie wszędzie kocha się tak samo.
I już nigdy nie słyszał jej oddechu, płaczu, śmiechu i nigdy nie zobaczył jej łez na bladych policzkach, uśmiechu którego było tak mało i miłości którą skrywała w swoim wielkim, słabym serduszku.
- Ona się uśmiechała Louis, rozumiesz? - nie umiał się opanować, jego ręce się trzęsły, a głowa była napełniona tysiącem bezsensownych myśli. - Jak można się uśmiechać w takiej chwili?! Robiła to z taką pieprzoną satysfakcją! - poczuł się jakby wszystkie emocje z niego uszły. Cały żal zniknął, zastąpiła go pustka. Jedna, wielka, czarna dziura. Wyglądał żałośnie, jak małe dziecko które zgubiło się w tym wielkim, bezuczuciowym świecie. Pustka to uczucie które zabija duszę i morduje serce. A ty nic nie możesz z tym zrobić.
- Pamiętasz Des... - miał nadzieje że ona go słyszy. - obiecałem ci, że nie odejdę, a zrobiłem to, ale wróciłem. Potem ty obiecałaś mi, że mnie nie zostawisz, a zrobiłaś to. To ma być kara? Przecież ja wróciłem! A ty tego nie zrobisz! To jest niesprawiedliwe.
- Życie jest niesprawiedliwe, nie ona. - powiedział Louis, poklepał go po ramieniu i poszedł. Nie chciał, żeby Zayn widział jego łzy. Wszyscy płakali, w końcu utracili swojego ziemskiego anioła, ale pomimo tego ona kochała ich swoim nowym, anielskim sercem.
ŻYJ, JAK GDYBY JUTRA NIE BYŁO.
______________________________________________________________________
Jeżeli nie spodobało Wam się zakończenie, no cóż, przepraszam, ale jest od początku do końca tak jak chciałam. Pewnie wiecie, że cholernie trudno jest mi to pisać, ale to już koniec. Koniec historii, koniec Destiny, ale z całego serca chcę Wam podziękować za to, że ze mną byłyście, za to, że mnie wspierałyście, za to, że chciałyście to czytać. ♥ Czasami też dostałam opieprz za marudzenie. Za to też chcę podziękować. ;* Poznałam wspaniałe osoby przez tego bloga i właśnie to jest mój największy sukces. A no i miałam zrobić Liebster Award i The Versatile Blogger, dziękuję za wszystkie nominacje, a było ich dość sporo, ale nie mam czasu kiedy to wszystko ogarnąć. Prosiłabym, żeby każdy kto przeczytał to opowiadanie bądź je dopiero przeczyta zostawił jakiś ślad po sobie. Na końcu przyznam, że niektóre Wasze komentarze przyprawiły mnie o łzy. Łzy wzruszenia i szczęścia, że mogłam pisać coś co wywierało na Was emocje. Pamiętajcie, że w życiu nie zawsze jest czas na wszystko. Jednego dnia jesteś, drugiego Cię nie ma.
Mój drugi blog :
jestemnormalnaonedirection.blogspot.com