niedziela, 3 lutego 2013

Epilog.

włącz
- Panie doktorze co z nią?
- Nie wiem czy mogę panu udzielać takich informacji, ale może pan tam wejść i ją zapytać. 
Cholera, ona chciała znowu się zabić? Mogłem nie mówić nic o Zayn'ie. Liam zadręczał się myślami o szatynce, ale w końcu postanowił do niej wejść i spytać czemu znowu tu jest. Kolejny raz oglądał ją pośród białych ścian, jej też niewiele brakowało do tego koloru. Gdyby nie ciemne włosy dziewczyny, to można by jej nie dojrzeć. Powolnym i niezdecydowanym krokiem  szedł w stronę szpitalnego łóżka. Bał się, że to przez niego, że zaraz na niego nakrzyczy. Nie. Stop. Przecież to Destiny. Ona nie mogłaby tego zrobić. 
- Czego się boisz Liam? - zapytała ledwo słyszalnym głosem. 
- To przeze mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona zaprzeczyła. 
- To przez tego do góry. - wskazała palcem na sufit i lekko się uśmiechnęła. 
- Nie rozumiem. 
- Nie musisz.  Czekałam na ten dzień, kiedy prawda wyjdzie na  jaw. Nie martw się. - widząc jego zatroskaną minę zapragnęła go pocieszyć. - Nie chciałam się zabić, po prostu mój czas się kończy. 
Chłopak dalej nie rozumiał.
Kiedy poszedł jej podziękować, znalazł ją siedzącą na fotelu i prawie  nieprzytomną. Zanim zemdlała zdążyła tylko wyszeptać " Wezwij karetkę." Jeżeli chciałaby się zabić to chyba nie prosiłaby go o pomoc, prawda? O co w tym wszystkim chodziło? 
- Możesz mi wytłumaczyć co ci się stało? 
- Po prostu umieram, czego w tym nie rozumiesz? - powiedziała to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Brązowooki westchnął w geście bezradności. Nie miał siły z nią rozmawiać, miała dziwną odpowiedź na wszystkie jego pytania. Kiedy znalazł się na korytarzu zasygnalizował Niall'owi, że może do niej wejść. Blondyn poderwał się z krzesła i szybkim krokiem wszedł na salę. Wszyscy czekali na Zayn'a który był na spotkaniu rodzinnym i nie mógł przyjechać, ale kiedy dowiedział się o dziewczynie od razu wsiadł do samochodu i lada chwila miał się zjawić.
- Cześć Niall. - jej kąciki ust podniosły się ku górze.
- Błagam, Des powiedz, że to nieprawda.
- Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej wiem kiedy umrę.
- Marne pocieszenie.
- Zayn'a jeszcze nie ma? - zapytała. W tej sekundzie Niall przyjrzał się jej oczom. Kiedy o nim mówiła były jaśniejsze, a źrenice się rozszerzały. Tak samo jak u niego kiedy mówił o Perrie. Ona go kocha. 
- Kochasz go.
- Kogo? - zrobiła chwilę odstępu. - Nie kocham Zayn'a.
- Nie mówiłem, że chodzi o niego. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie kocham go.
- Mnie nie oszukasz.
W końcu Destiny uległa. Miał rację, kochała go. Kochała go całym swoim sercem, niestety nie mogła mu go oddać.
- Co mam zrobić? Powiedzieć mu prawdę? Nikt nie jest w stanie jej zaakceptować, a co dopiero on.
- Na pewno ją zaakceptuje.
- Co mam zrobić Niall? - po jej bladych policzkach pociekły łzy. - Jak mam mu powiedzieć, że go kocham, a zaraz po tym, że umieram?  Jak mam mu powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu to serce kogoś zapragnęło, że po raz pierwszy ono bije dla kogoś. Że po raz pierwszy kogoś pokochało.
Blondyn nie wiedział. Nie wiedział nic, czuł się pusty. Uświadomił sobie jak nikła była jego miłość w stosunku do tego uczucia którym Des darzyła mulata.
-  Zayn, miłość płynąca z mojego serca jest tak silna, tylko samo serce słabe. Jak mam mu oddać moje słabe serce?
- Właśnie tak. - do sali wszedł chłopak ubrany w czarne rurki, brązową kurtkę i tego samego koloru buty. - Oddaj mi swoje słabe serce właśnie tak
Niall nie chciał przeszkadzać więc szybko wyszedł z sali zamykając przy tym drzwi.
- Ty nic nie rozumiesz.
- Masz rację, niektórych rzeczy nie umiem pojąć. Na przykład tego, że chyba ktoś cię zranił i dlatego masz słabe serce i nie chcesz mnie przyjąć. O to ci chodzi?
- Ja umieram! - krzyknęła.
- Jak to ty... - ostatnie słowo nie umiało mu przejść przez gardło i nie wypowiedział go.

"Umiesz wyobrazić sobie w jaki sposób będziesz umierać, ale nie umiesz nawet pomyśleć, że twój przyjaciel nie jest nieśmiertelny. "

- Wszystkim muszę to tłumaczyć? - była trochę zniecierpliwiona i coraz bardziej słaba. Czuła, że długo tak nie pociągnie, jej głos stawał się coraz cichszy. - Zayn, zapamiętaj sobie jedno zdanie, czasu, który masz, jutro może zabraknąć.
- Nie można nic z tym zrobić? - w jego oczach świeciły się łzy, Destiny pokręciła przecząco głową. - A transplantacja? - nie odpuszczał.
- Błagam cię do tego potrzebny jest dawca, ja nie mam czasu.
- To czemu wcześniej go nie szukałaś?! - krzyknął, w jego głosie było słychać żal.
- Bo wtedy to nie byłoby moje serce.
Ucichnął, ta odpowiedź sprawiła, że nie wiedział co powiedzieć. Czemu ona zawsze musi być mądrzejsza? 
Dziewczyna czuła, że spełniła swoją misję tutaj na ziemi i z powrotem może wrócić tam skąd przyszła. Ale na ziemi czy w niebie wszędzie kocha się tak samo.
I już nigdy nie słyszał jej oddechu, płaczu, śmiechu i nigdy nie zobaczył jej łez na bladych policzkach, uśmiechu którego było tak mało i miłości którą skrywała w swoim wielkim, słabym serduszku.

- Ona się uśmiechała Louis, rozumiesz? - nie umiał się opanować, jego ręce się trzęsły, a głowa była napełniona tysiącem bezsensownych myśli. - Jak można się uśmiechać w takiej chwili?! Robiła to z taką pieprzoną satysfakcją! - poczuł się jakby wszystkie emocje z niego uszły. Cały żal zniknął, zastąpiła go pustka. Jedna, wielka,  czarna dziura. Wyglądał żałośnie, jak małe dziecko które zgubiło się w tym wielkim, bezuczuciowym świecie. Pustka to uczucie które zabija duszę i morduje serce. A ty nic nie możesz z tym zrobić.
- Pamiętasz Des... - miał nadzieje że ona go słyszy. - obiecałem ci, że nie odejdę, a zrobiłem to, ale wróciłem. Potem ty obiecałaś mi, że mnie nie zostawisz, a zrobiłaś to. To ma być kara? Przecież ja wróciłem! A ty tego nie zrobisz! To jest niesprawiedliwe.
- Życie jest niesprawiedliwe, nie ona. - powiedział Louis, poklepał go po ramieniu i poszedł. Nie chciał, żeby Zayn widział jego łzy. Wszyscy płakali, w końcu utracili swojego ziemskiego anioła, ale pomimo tego ona kochała ich swoim nowym, anielskim sercem.
ŻYJ, JAK GDYBY JUTRA NIE BYŁO. 
______________________________________________________________________

Jeżeli nie spodobało Wam się zakończenie, no cóż, przepraszam, ale jest od początku do końca tak jak chciałam.  Pewnie wiecie, że cholernie trudno jest mi to pisać, ale to już koniec. Koniec historii, koniec Destiny, ale z całego serca chcę Wam podziękować za to, że ze mną byłyście, za to, że mnie wspierałyście, za to, że chciałyście to czytać. ♥ Czasami też dostałam opieprz za marudzenie. Za to też chcę podziękować. ;*  Poznałam wspaniałe osoby przez tego bloga i właśnie to jest mój największy sukces. A no i miałam zrobić Liebster Award i The Versatile Blogger, dziękuję za wszystkie nominacje, a było ich dość sporo, ale nie mam czasu kiedy to wszystko ogarnąć.  Prosiłabym, żeby każdy kto przeczytał to opowiadanie bądź je dopiero przeczyta zostawił jakiś ślad po sobie. Na końcu przyznam, że niektóre Wasze komentarze przyprawiły mnie o łzy. Łzy wzruszenia i szczęścia, że mogłam pisać coś co wywierało na Was emocje.  Pamiętajcie, że w życiu nie zawsze jest czas na wszystko. Jednego dnia jesteś, drugiego Cię nie ma.

Mój drugi blog :
jestemnormalnaonedirection.blogspot.com

piątek, 1 lutego 2013

26. " W miłości nie ma miejsca na urażoną dumę."

- Liam przecież wiesz, że to nieprawda! - krzyknęła zdenerwowana Alice. On nawet na nią nie spojrzał, w pośpiechu zaczął zakładać buty. - To nieprawda. - powtórzyła prawie szlochając.
- Czemu wszystkim dziewczynom zależy na moich pieniądzach? - zapytał nawet nie odwracając głowy, ale ona wiedziała, że chłopak ma łzy w oczach. Poczuła się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Tak to jest w miłości, kiedy jedna osoba cierpi, druga będzie płakać razem z nią. Tutaj nie ma miejsca na pocieszanie.
- Czemu mi nie wierzysz?
- Dlaczego miałbym ci wierzyć?- powoli otwierał drzwi.
- Bo nigdy nie wzięłam od ciebie żadnych pieniędzy? Bo nigdy nie poprosiłam cię nawet o to, żebyś mi kupił jakiejś bluzki z przeceny. Bo nie chciałam nawet tej bransoletki którą mi dałeś. Może dlatego? - nagle uświadomił sobie jak bezpodstawne były jego oskarżenia. Jak głupio się zachował, ale godność nie pozwalała mu się odwrócić. Upór bywa bezlitosny. Właśnie te uczucie gasi wszelkie uczucia.
Wyszedł tak po prostu....tak zwyczajnie. Jakby nic się nie stało, ale w środku toczyła się walka. Walka o miłość. Zatrzymał się na ulicy i pragnął zawrócić. Tak bardzo chciał ją pocałować, ale jednocześnie razem z pocałunkiem zabrałaby jego dumę.

*** 2 tygodnie później ***

- Co byś zrobiła gdybyś się dowiedziała, że mi na tobie zależy? - szatynka już chciała coś powiedzieć, ale do jej domu wbiegła zapłakana Alice.
- On mnie zostawił, rozumiesz? - zaszlochała. - Na zawsze. Myślałam, że to przejściowe. W końcu w każdym związku są kłótnie.  - Destiny podbiegła do blondynki i zaprowadziła do kuchni. Gdy tylko dziewczyna poszła po chusteczki dla swojej przyjaciółki Zayn szarpnął ją za ramię i odciągnął na bok.
- Nie odpowiedziałaś.
- Nie możemy przełożyć tej rozmowy? Widziałeś w jakim Al jest stanie.
- Przecież on z nią zerwał dwa tygodnie temu, więc czemu dopiero teraz do ciebie przychodzi?
- Tego muszę się dowiedzieć, a co do pytania to wiem o tym, że ci na mnie zależy. - uśmiechnęła się łagodnie i chciała wrócić do blondynki, ale mulat ją znowu zatrzymał.
- Źle mnie zrozumiałaś, nie chodzi mi o przyjaźń. - nerwowo podrapał się po czole.
- Widać dalej nie rozumiem.
- Zapomnij o tym. - wyszedł z jej domu trzaskając drzwiami, a Des podeszła do blondynki.
- Przyszedł do mnie dzisiaj, powiedział, że była dziewczyna od Zayn'a widziała jak go zdradziłam i on jej uwierzył. Jak można nie ufać własnej dziewczynie? - Destiny przytuliła przyjaciółkę.
- Wróci do ciebie.

Kiedy Alice poszła, zjawił się Liam.
- Pewnie ty też chcesz się wyżalić. - mruknęła szatynka. Nie chciała być niemiła dla chłopaka, ale miała zamiar w spokoju pomyśleć nad rozmową z Zayn'em.
- Widzę, że u ciebie też nie znajdę wsparcia. - westchnął i obrócił się z zamiarem wyjścia.
- Nie, zostań. - zaprotestowała i wciągnęła chłopaka z powrotem do domu.
Brązowooki opowiedział jej całą historię ze swojego punktu widzenia. Destiny domyślała się, że Perrie nakłamała Liam'owi, ale nie wiedziała jaki jest jej motyw działania. Chyba nawet nie chciała wiedzieć.
- Zastanów się, jak Alice mogłoby zależeć na twoich pieniądzach jeśli ma swoje?
- Wiem, chciałem do niej pójść, przeprosić, ale...
- Kieruje tobą honor, który nie pozwala naprawić błędów. - dokończyła za niego.
- Właśnie. - wyszeptał.
- W miłości nie ma miejsca na urażoną dumę.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Myślisz, że mnie nie można kochać?
- Myślę, że ty nie możesz kochać.
- Skąd znasz prawdę? - zapytała zaskoczona.
- Czyli ty wiesz, że Zayn cię kocha?
- Co?!
- O Boże, ty tego nie wiedziałaś... On mnie zabije, że się wygadałem.
Dziewczyna w duchu odetchnęła z ulgą. Nie zna prawdy, nikt jej nie pozna. Liam ma rację, ona nie może kochać. Gdyby to zrobiła zraniłaby Zayn'a. Chłopak chciał się dowiedzieć, co ukrywa szatynka, ale nie chciała mu powiedzieć. Gdy już wychodził powiedziała do niego:
- Ktoś, kto pokochałby cię całym sercem, nie zjawia się codziennie.
Brązowowłosy zrozumiał sens tych słów i od razu pobiegł pod dom Alice. Schowaj dumę do kieszeni. 
Nie wiedział co zrobić. Wejść? Zadzwonić? W końcu zdecydował zapukać do drzwi. Był strasznie zdenerwowany. Otworzyła mu blondynka. Nie zdążył nawet przeprosić, a ona rzuciła mu się na szyję.
- Destiny miała rację. - wyszeptała.
- Zamiast pomóc sobie, pomaga innym.
- Ale z dobrym skutkiem. - pocałowała go w usta.
Szczęśliwi weszli do domu, tam Liam streścił dziewczynie jego rozmowę z Des. Zastanawiał się jaką prawdę chce przed wszystkimi ukryć. Miał nadzieję, że może dowie się tego od blondynki, niestety ona też nie wiedziała.

- Kocha mnie. - wyszeptała szczęśliwa, ale zaraz potem ogarnął ja smutek. - Nie, to niemożliwe, on nie może. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Nikt nie może mnie kochać. Tyle miesięcy się starałam, żeby nikt na mnie nie spojrzał. Błagam cię aniele, uchroń go od błędu. Nie pozwól mu cierpieć. Niech on wróci do Perrie, proszę.
 Tak rozpaczliwie tego nie chciała. On nie wiedział co go czeka. Nie wiedział jakie są konsekwencje tego, że obdarzy ją miłością.
_________________________________________________________
W rozdziale jest dużo dialogu i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie chcę mi się pisać rozdziału na nowo. No i nie jestem jakimś geniuszem, żeby wszystko było idealnie zrobione, pewnie jakiś błąd się przewinął. W następnym poście pojawi się epilog, albo ostatni rozdział i dopiero później epilog. Nie wiem jeszcze dokładnie.  Dziękuję za komentarze, za obserwatorów i wejścia. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec historii i że pociągnęła ona za sobą tyle osób. DZIĘKUJĘ! ;**