wtorek, 30 października 2012

3. " Ten świat jest dzisiaj jakiś pojebany, nie sadzisz? "

Destiny powoli szła do domu, a Zayn przechadzał się jeszcze ze swoją siostrą. Ostatnio strasznie zaniedbał swoją rodzinę i chciał im jakoś to wynagrodzić.
- Co myślisz o Des? - zwróciła się do niego Waliyha.
- Miła. - odpowiedział. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- Tylko tyle? Miła? Zayn wiem, że stać cię na więcej. Powiedz, polubiłeś ją? Bo ja bardzo.
- Miła. - powtórzył znowu mulat.
- Z tobą to się nie idzie dogadać od wczoraj. - westchnęła dziewczyna. - A pójdziesz ze mną do niej jutro?
- Nie wiesz gdzie ona mieszka. - powiedział, ale w myślach przypomniał sobie mały, uroczy domek w którym spędził część dzieciństwa. Dom w którym mieszkała Des.
- Racja. Weź za nią pobiegnij i zapytaj o ulicę. Zayn proszę. - zrobiła błagalne oczka. Jak już wspominałam jej nie dało się odmówić. - Proszę, proszę, proszę. - jęczała mu do ucha. Chłopak westchnął i mrucząc ciche  "dobra", zaczął biec w stronę Des, która za chwile miała skręcić w swoją ulicę. Właściwie to mógł powiedzieć Waliyha, gdzie mieszka Des, ale wtedy ona dopytywałaby się skąd wie. No to co jej wtedy powie? Lepiej żeby za nią pobiegł i spytał gdzie mieszka. Kiedy wreszcie dogonił dziewczynę położył rękę na jej ramieniu, a ta gwałtownie się odwróciła.
- Emm, bo wiesz. - mieszał się. - Waliyha chciała do ciebie jutro przyjść jeśli to nie problem, i...no..ten chciałaby wiedzieć gdzie mieszkasz. - spojrzał na nią nieśmiało.
Czyli jednak nie wie kim jestem. - pomyślała i po chwili podała mu adres i chciała wracać do domu.
- Jak chcesz to mogę cię odprowadzić. - powiedział lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie trzeba. - odpowiedziała pośpiesznie.
- Nie to nie. - wyszeptał i odszedł w stronę drogi, gdzie zostawił Waliyha. Co on sobie myślał? Przecież ona teraz ma swoje życie, nowych przyjaciół, chłopaka, ale czemu mu nie powie, że nie chce go znać? Czemu nie wykrzyczy mu w twarz, że ułożyła sobie życie bez niego, że go nie potrzebuje, że za nim nie tęskni? Tylko pozostaje tak cholernie obojętna. A ona była bezsilna. Nie potrafiła mu powiedzieć, że znaczy dla niej więcej niż cokolwiek. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że gdy zniknął z jej świata ona wiedziała, że kiedyś znów się spotkają, ale nie sądziła, że nie będzie umiała wypowiedzieć przy nim tego co czuje.  Zniosłaby wszystko, ale nie obojętność w jego oczach, wkurzała się, że on jej nie pamięta, że zachowuje się w stosunku do niej okrutnie, podczas gdy ona robiła to samo. Niszczyli siebie nawzajem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Chodź Whitney, on cię nie potrzebuje tak samo jak mnie. - powiedziała Des, kiedy pies próbował ciągnąć ją w stronę odchodzącego chłopaka. Czasem żałujemy swoich decyzji, nieprawdaż? Destiny też żałowała, że nie dała się odprowadzić, może to by coś zmieniło, ale szybko odgoniła od siebie tą myśl. W końcu o nią nie zawalczył, nie uparł się, czyli mu nie zależało. Wróciła do domu, przepełniona żalem, że nie umie mu powiedzieć tego wszystkiego co dręczy ją od środka. Przecież byli przyjaciółmi od zawsze, co się z nimi stało? Odpowiedź jest jedna - dorośli. Już nie są tymi samymi wesołymi dzieciakami, którymi byli kiedyś, teraz wszystko stało się trudniejsze, no bo czy kiedyś trudno było komuś powiedzieć kocham cię, tęsknię za tobą, brakuje mi ciebie? Wątpię. Teraz jest to przełamane się. W jej przypadku rzecz prawie niewykonalna. I znowu ona kończy coś co nie miało prawa się zacząć. Czemu? Bo jest cholernie nie ufna, odkąd on ją zostawił. Wbrew pozorom łatwo kogoś stracić. Schody zaczynają się wtedy, gdy trzeba przyjąć ta stratę. Ona jej nie przyjęła, żyła tą nadzieją, że kiedyś go spotka. Spotkała, ale czy na pewno to spotkanie było takie jakie chciała? Nie bardzo. Kiedy przyszła do domu znowu robiła to co poprzednio. Myślała o nim.
- Ten świat jest dzisiaj jakiś pojebany, nie sądzisz? - zwróciła się do psa, który na te słowa zamerdał wesoło ogonem.
- Co się ze mną dzieje? Nawet mówię do psa. - westchnęła i zaczęła przygotowywać jedzenie. Zachowywała się tak jak zawsze, robiła to co zawsze, ale w środku cierpiała. On tez cierpiał. Podobno człowiek za późno pojmuje to, o co powinien na prawdę walczyć, tak może być w ich przypadku, ale jest też nadzieja. Jeszcze nie ma za późno. Zayn w tym samym czasie leżał w swoim pokoju i rozmawiał przez telefon z Perrie. Dziewczyna chciała do niego przyjechać i odwiedzić jego rodzinę. Nie bardzo mu się to podobało, ale Perrie tak nalegała, że w końcu się zgodził. Jest bardzo ciekawy reakcji Des, kiedy ją zobaczy. Na pewno nie będzie to miłe spotkanie. W końcu nie mógł znieść tej pustki w domu, tak samo jak Des i w tym samym czasie wyszli z domu. Telepatia? Być może. Dziewczyna udała się nad jeziorko, nad które przychodziła gdy była mała. Usiadła na brzegu mostu, nogi spuściła na dół i rzucała kamyki w wodę. Za każdym razem coraz mocniej. Wyładowywała w ten sposób swoją złość kiedy była mała. Teraz też w pewien sposób to robiła, tylko, że teraz pozwoliła sobie na kolejną chwilę słabości i znowu ten sam scenariusz, dziewczyna siedzi i płacze tylko tym razem nie ma przy niej Zayn'a. Przynajmniej tak jej się zdawało, ale to nie prawda. Chłopak przechadzał się ścieżką która wiła się wokół jeziora i zobaczył ją tam, zobaczył również jej łzy. Tego samego dnia po raz drugi. Coś mu mówiło, żeby spojrzał w jej zapłakane oczy, przytulił i nie pozwolił cierpieć, ale ta cholerna duma mu nie pozwoliła. I kolejna szansa odzyskania jej poszła na marne. I gdy w końcu skrzyżują się drogi tych dwojga i spotkają się ich spojrzenia, wtedy zniknie cała przeszłość i cała przyszłość.
_________________________________________________________________________________
Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą Wasze komentarze. ;xx  Dziękuję Wam bardzoo <33 Każdy komentarz sprawia, że szczerze się sama do siebie, aż brat zwraca mi uwagę, żebym się nie uśmiechała do komputera, bo się mnie boi. xdd ;**

niedziela, 28 października 2012

2. "Czuła się jakby ktoś wydarł jej serce i napierdalał w nie listewką aż pęknie..."

Ranek minął Destiny spokojnie i samotnie. Jak zwykle. Ubrała się w to i wyszła z Whitney'em na spacer. Powoli zbliżała się 12. Usiadła na ławce, patrząc jak Whit biega wokoło merdając ogonem.
 Chciałabym, aby tak jak w tych wszystkich filmach, on ujrzał mnie zapłakaną na ławce i podszedł , niespodziewanie kładąc dłoń na moim ramieniu, móiwąc " Nie martw się, jestem przy tobie." -  Des się tak rozmarzyła, że nawet nie zobaczyła jak zbliża się do niej Waliyah, dziewczyna szła uśmiechnięta od ucha do ucha, a Whitney kiedy ją zobaczył od razu do niej podbiegł.
- Hej. Jednak przyszłaś. - powiedziała do Destiny głaskając psa. - Tak w ogóle to nawet ci się nie przedstawiłam. Jestem Waliyha. - podała rękę Des, a ta ją uścisnęła.
- Destiny
- Ale masz śliczne imię. - zachwyciła się siostra Zain'a. - Wiesz, nie obrazisz się, bo ja tu przyszłam z bratem, bo dawno się nie widzieliśmy. - Des zrzedła mina.
- Jasne, że się nie obrażę. - powiedziała ledwo opanowując strach i dreszcze które ją w tej chwili przechodziły.  Zza drzew w parku wyłonił się Zain. Dziewczyna ledwo powstrzymywała łzy.
- Waliyah zajmiesz się Whtney'em? Muszę na chwilę iść coś załatwić. - poprosiła Des. Dziewczyna z wielkim uśmiechem pokiwała głowa. Uwielbiała Whit'a, chociaż zna go od wczoraj już zdążyła go pokochać.  
Nic dziwnego, że i Destiny się w nim zakochała. Ale teraz w głowie Des nie był jej pies, tylko Zain.
Chłopak nie mógł uwierzyć własnym oczom kiedy okazało się, że znajomą jej siostry jest Destiny. Poznał ją. Oczywiście, że tak. Des raz do roku odwiedzała stary dom, tego samego dnia i o tej samej porze przechadzała się ścieżką, nie był to zwykły dzień dla nich oboje, własnie w tym dniu  Zain opuścił Destiny. On zawsze tam był. Co roku ją obserwował i co roku miał nadzieję, że wreszcie zbierze się na odwagę i do niej podejdzie, i kiedy wreszcie mógł ją zobaczyć z bliska ona sobie poszła. To bolało. Może go nie pamięta? Nie to nie możliwe, na pewno gdzieś o nim czytała. Musiała. Zain podszedł do swojej siostry i klęknął przy psie.
- To jest ten twój Withney? - zapytał, Waliyaha pokiwała głowa.
- Śmieszne imię. - stwierdził.
- Pasuje do niego.
- A gdzie jest ta twoja znajoma?
- Powiedziała, że idzie coś załatwić, powinna zaraz przyjść. Zayn, a wiesz jakie ona ma ładne imię? - zapytała dziewczyna. - Destiny. Też bym takie chciała mieć. - rozmarzyła się Waliyha. Teraz Zayn był pewien, że to była jego Destiny. Waliyha głaskała Wiht'a podczas gdy Des biła się z myślami. Dziewczyna musiała na chwile odejść, ponieważ nie chciała, żeby ktoś widział jak zażywa leki. Cierpiała na lekomanie i zdawała sobie z tego sprawę. Próbowała ograniczać, udało jej się nie zażywać leków przez cały tydzień, ale teraz była tak zdenerwowana, że nie umiała się powstrzymać. Nie chciała również robić tego przy Zain'ie, ponieważ on wiedział o jej chorobie i jakby ją poznał zacząłby ją wypytywać. Kiedy połknęła 5 tabletek podeszła do rodzeństwa niepewnym krokiem. Waliyha widząc że dziewczyna już przyszła przedstawiła sobie Zain'a i Des. Obydwoje podali sobie ręce i się przedstawili i również w tym samym czasie dwójka przyjaciół pomyślała sobie - Nie pamięta mnie. Na dodatek Des wymyśliła sobie, że on nie chce jej pamiętać. W końcu to gwiazda, po co mu ona, taka marna, szara myszka z przeszłości? Tymczasem wyrosła na piękną kobietę o której Zain na pewno nie zapomni. W tej właśnie chwili, kiedy dotknęła jego dłoni poczuła, że chce go odzyskać, ale jeżeli on jej nie pamięta to nie ma nawet co się starać. Czuła się jakby ktoś wydarł jej serce i napierdalał w nie listewką aż pęknie, żeby zobaczyć co jest w środku, a potem zmieszać błotem. Byli parą przyjaciół praktycznie od zawsze, cały czas się wspierali, a teraz udawali, że się nie znają. Śmieszne prawda?  Raczej okropne. Zachowywali się jak dzieci, to tak jakby jeden był obrażony na drugiego, drugi zaś był obrażony na pierwszego, bo pierwszy jest obrażony na drugiego. Idiotycznie to brzmi prawda?  Nie tylko brzmi, ale to jest idiotyczne. Rzucił w nią garść obojętności, ona zrobiła mu to samo. Prosto w serce. Oboje bali się swojej reakcji i oboje byli w błędzie. Może dlatego, że byli do siebie tak cholernie podobni? Może dlatego, że byli zbyt dumni? A może z całkiem innego powodu? Wiem jedno. Obydwoje czuli tą kurewską pustkę, która rozwalała ich od środka.
- Waliyha wiesz, bo ja już muszę iść, ale jak chcesz to możesz przyjść do mnie jutro, pobawić się z Whit'em. - Des zwróciła się do siostry Zain'a. - Za trzy dni wyjeżdżam do Londynu więc chyba przez najbliższe miesiące go nie zobaczysz. - wskazała na psa, który teraz bawił się z Zain'em.
- Czemu? Nie możesz zostać? - dziewczyna zrobiła błagalne oczy. Des zaśmiała się cicho i powiedziała
- Nie mam co tu robić. Posprzątałam stare mieszkanie, uprzątnęłam strych i muszę wrócić do Londynu.
- A nie możesz tu zostać tyle co Zayn? Proszę. On zostaje tu tydzień, to potem pojedziesz do Londynu razem z nim, bo on się przeprowadza. No proszę. - Destiny nie wiedziała co robić. Tej dziewczynie po prostu nie dało się odmówić. - Wiesz nie mogę. - próbowała się wykręcić, nie bardzo jej to szło, bo Waliyha robiła coraz bardziej maślane oczy. W końcu Des dała za wygraną.
- Eh, dobra niech ci będzie. - wymruczała cicho, a dziewczyna rzuciła się na nią dziękując.
- Zayn słyszałeś? Des zostaje na tydzień z Withney'em! - krzyknęła do swojego brata uradowana. Zayn się tylko lekko uśmiechnął. Des w tym czasie usiadła na ławce i obserwowała każdy jego ruch. Wreszcie go zobaczyła. Po tylu latach. Wyprzystojniał to na pewno, ale czy dalej miał ten sam charakter? Kochała go właśnie za sposób bycia. Za to, że ją rozśmieszał, za to, że z nią płakał, że z nią był. Kiedy odszedł wiedziała, że coś jej odebrano. Tym razem bezpowrotnie. Ale czy na pewno? Teraz siedzi tu, obok swojego najlepszego przyjaciela. Jeśli jeszcze może go tak nazwać i nie umie powiedzieć słowa. Tęskni za nim, a najśmieszniejsze jest to, że on tęskni za nią tak samo, ale żadne z nich się nie odezwie. Był dla niej kimś, kim nikt inny nie potrafił być. I kiedy tak siedzieli na ławce w ciszy, a do ich uszu dochodził tylko wesoły śmiech Waliyha i szczekanie Whit'a odezwała się w niej mała dziewczyna, która wszystko brała sobie do serca i po jej twarzy pociekły łzy.
- Stało się coś? - zapytał chłopak zauważając co się dzieje z Des.
- Nie, nic. - odpowiedziała pośpiesznie.
- Nie wierzę.
- To lepiej uwierz. - powiedziała i podeszła do Waliyaha.
- Jak chcesz to przyjdź jutro tutaj, pobawisz się znowu w Whitney'em, nie muszę przynajmniej z nim spacerować. - powiedziała Des i ciepło uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym zapięła psa na smycz i skierowała się w stronę domu. Całą drogę rozmyślając o nim. Czego ona się spodziewała, że wpadną sobie w ramiona i będzie tak jak za dawnych czasów? Naiwna...
_______________________________________________________________________________
Wiecie co? Zaskoczyłyście mnie, ale w pozytywnym sensie. Nie spodziewałam się, że będzie tyle komentarzy. Serio. Myślałam, że uzbiera się może z 4. Jakie wy jesteście kochane. <33 Jeśli wam to nie przeszkadza to rozdziały będę dodawała krótsze, ale szybciej. Po prostu tak mi jest lepiej, ale jak tak wam nie pasuje to napiszcie w komentarzu to postaram się robić dłuższe, albo wgl. się dopasuje. ;)  Kocham was. ;xx

sobota, 27 października 2012

1. " Warto zjawiać się w czyimś życiu po to, żeby później z niego odejść.? "

Zayn siedział w kącie oparty o ścianę i słuchał jak jego przyjaciele udzielają wywiadu. Nie miał ochoty udzielać się razem z nimi. Do jego myśli dobijała się dziewczyna. Cały czas o niej myślał. Nie mógł przestać. Od kilku dni chodził nieobecny. Wciąż myślał o Destiny. Dziewczynie która zawładnęła jego umysłem. Chciał jej wysłać prezent na urodziny, ale jak się dowiedział dziewczyna zmieniła miejsce zamieszkania. Dom w którym kiedyś mieszkała stał pusty. Wiele razy zbierał się na odwagę, żeby do niej pojechać. Co roku stał pod jej domem, chciał ją przytulić, ale mógł obserwować ją tylko z daleka. Nie widział jej dokładnie, chociaż bardzo chciał. Dziwne było to, że miał dziewczynę, Perrie, a myślał tylko i wyłącznie o swojej przyjaciółce z dzieciństwa. Chociaż minęło tyle długich lat on o niej nie zapomniał. Nigdy. Okłamywał siebie, że czuje coś do Perrie, myślał, że jak z nią będzie to z czasem się w niej zakocha i zapomni o Destiny. Ale tak się nie stało. Z czasem coraz więcej rozmyślał o dziewczynie. Płakał po nocach. Tak ten Zayn Malik płakał. Szokujące? I to przez dziewczynę. Nie mógł znieść myśli, że jej już nie przytuli, nie poczuje jej zapachu. Zawsze pachniała wanilią. Bał się do niej podejść. Czemu? Pomyśl, czy warto zjawiać się w czyimś życiu po to, by później z niego odejść? On będzie miał trasy, koncerty, nie będzie miał czasu dla niej. Ledwo starcza mu czasu dla Perrie.  Nie chce ranić Destiny. Ale również boi się, że go nie przyjmie, że o nim zapomniała, że go nienawidzi, ale czy to on  nie powinien jej nienawidzić?  Przecież to Des popchnęła Doniye do studni, przynajmniej tak mówiła mu Perrie, ale on w to nie wierzył. Wiedział, że ona to zrobiła, że to nie Des. Wierzył w jej niewinność.
Wywiad się skończył a chłopcy wrócili do domu.
- Zayn czemu się nie odzywałeś? Siedziałeś na tym stołku blady jak ściana. - stwierdził Liam. 
- Nie ważne. - chłopak lekceważąco machnął ręką, ale przyjaciel nie dawał za wygraną.
- Znowu kłopoty z Perrie? 
- Nie, to nie to. Musze się pakować jutro jadę do rodziny. 
- To powiedz co. 
- Destiny. - wyszeptał i poszedł do swojego pokoju.  Chłopak był przekonany, że jego przyjaciel tego nie słyszał, jednak Liam usłyszał jej imię.  Zayn opowiadał mu kiedyś o tym, ale nigdy nie zdradził jej imienia, więc Liam mógł się domyślać, że chodzi o nią. O mulacie wiedział chyba wszystko. Przynajmniej tak mu się wydawało. W tym samym czasie Destiny szperała w starym domu na strychu. Znalazła tam album rodzinny, w którym było również zdjęcie jej i Zain'a. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie dnia w którym zrobiono to zdjęcie.
 Mały chłopiec przybiegł do domu Destiny w ręce trzymając wisiorek. Nic nie mówiąc wziął rękę dziewczynki i położył na nią łańcuszek. Był w kształcie serca, a w środku było ich wspólne malutkie zdjęcie. Mała Des pocałowała Zain'a w policzek i rumieniąc się przytuliła go. Wtedy matka chłopczyka zrobiła im zdjęcie.
Destiny odwróciła kartkę z albumu i zobaczyła, że z tyłu jest ten sam wisiorek który dostała od swojego przyjaciela. Momentalnie łzy zaczęły jej spływać po twarzy. Myślała, że go zgubiła, że już go nie znajdzie, a tym czasem on cały czas był w tym albumie. Wzięła go do ręki i otworzyła, dalej w nim było to samo zdjęcie, może trochę  potargane, ale było. Opuszkami palców dotknęła miejsca gdzie widniała twarz Zain'a, lekko, jakby bała się, że może popsuć fotografie. Zamknęła wisiorek i założyła go sobie na szyję. Zawsze go będzie miała przy sobie.
Z trzaskiem zamknęła album, na którym przez 6 lat gromadził się kurz. Postanowiła zachować ten zbiór zdjęć. W końcu to było jej dzieciństwo. Dom w Bradford przywoływał w dziewczynie wiele wspomnień. Tych dobrych i tych złych. Kochała swoje dzieciństwo, nienawidziła swojego życia. Bolał ją fakt, że już nie ma rodziców. Odziedziczyła po nich dom, właśnie tu, w Bradford. Des myślała, że jej rodzice sprzedali ten dom, ale oni go na nią przepisali. Po wyprowadzce Zain'a ona tez się przeprowadziła do Londynu. Mieszka tam dalej, ale chciała zobaczyć dom w którym się urodziła i na razie jest tam od 3 dni. Wysprzątała wszystkie pokoje, zmieniła firanki na jaśniejsze i uprzątnęła ogród. Wszystko odżyło. W pobliskim sklepie dowiedziała się, że  Malik'owie dalej tu mieszkają. Przeprowadzili się z powrotem, kiedy dowiedzieli się, że rodzina Bein już tu nie mieszka. Dziewczyna z każdym dniem zastanawiała się co teraz robi Zain, czy myśli o niej, czy jeszcze o niej pamięta. Czy dalej jej wierzy, że to nie ona. Wie, że Zain jest z Perrie. Spodziewała się tego, ale jednak ją to boli. Cholernie mocno. Mogłaby się z nim spotkać, ale boi się, że on jej już nie pamięta, w końcu to gwiazda. Pewnie i tak by nie wiedziała jak się zachować w jego towarzystwie, ale mimo tych obaw ona dalej chce go spotkać. Chce poczuć, że ktoś się nią jeszcze interesuje. Została sama jak palec.
 Zawsze tracę tych, którzy powinni być przy mnie najdłużej. Najgorsze, że nie potrafię ich zatrzymać. Nigdy nie potrafiłam, dlatego pluję sobie w twarz i cisnę pięści w ścianę. - pomyślała i wyszła z psem na spacer. Des ma jednego psa. Od zawsze kochała zwierzęta, ale rodzice nigdy nie pozwolili jej mieć nawet chomika. Przygarnęła go ze schroniska 5 dni temu. Nazwała go Whitney. Zawsze miała skłonność do wymyślania głupich imion i przezwisk. Zdrobniale mówiła na niego Whit. Był jeszcze szczeniakiem. Od razu wiedziała, że to ten pies. Na razie był mały, ale nie długo miał z niego wyrosnąć piękny nowofunland. Dziewczyna miała słabość do dużych psów. Uwielbiała je. Może jednak nie została sama jak palec, miała jeszcze Whitney'a. Destiny szła tak zamyślona, że nie zauważyła dziewczyny która przed nią szła i obydwie się ze sobą zderzyły. To była siostra Zain'a ,Waliyaha. Nie poznała Des, była wtedy jeszcze za mała, miała 3 może 4 lata, ale Destiny wiedziała, że to ona.
- Hej, przepraszam, że na ciebie wpadłam. - zaczęła się tłumaczyć.
- Nie ma sprawy. - Des uśmiechnęła się ciepło. - Moja wina też w tym była
- O matko jaki śliczny piesek! Mogę pogłaskać? - dziewczyna kiwnęła głowa na tak i po chwili Waliyaha cała w skowronkach bawiła się z Withney'em, a Destiny  przyglądała się im. Wiedziała, że lepiej jeśliby sobie stamtąd poszła, jeszcze rodzice siostry Zain'a rozpoznaliby, że to ona, ale nie chciała. Waliyaha w pewien sposób przypominała jej Zain'a. Jest szansa, że go spotka.  Chwile potem Des przeprosiła dziewczynę i powiedziała, że musi już iść.
- A dasz mi się jeszcze pobawić z nim? - zapytała dziewczyna z nadzieją w oczach.
- Jasne. - odpowiedziała Destiny.
- To może jutro o 12? Wiesz mój brat jutro przyjeżdża i muszę być w domu, ale on chyba przyjeżdża o 13 więc chyba tą godzinkę mogę być na dworze. - powiedziała uśmiechnięta. Des się przeraziła.
- Jasne to do 12 w tym samym miejscu. - powiedziała i szybkim krokiem odeszła razem z Withney'em.
 Czyli on jutro przyjeżdża? O matko, a co jeśli mnie pozna? Oczywiście chce go znaleźć, ale nie tak szybko, nie jestem gotowa. - zadręczała się. Doszła do domu. Cały czas myślała o Zain'ie. Bardzo chce go zobaczyć, ale boi się rozmowy z nim. Chciałaby, żeby było jak dawniej, żeby jej nigdy nie opuszczał, żeby zostało tak jak było kiedyś. Żeby Doniya żyła. Dziwiła się, ze Zain wybaczył Perrie.
 A może on nie pamięta ,że to Perrie zrobiła? Może jego rodzice przekonali go, że to zrobiłam ja? - ciągle zadręczała się pytaniami. Jutro miał nastać dzień w którym być może wszystkie jej wątpliwości zostaną rozwiane.

środa, 24 października 2012

Prolog.

 Siedziałam na strychu w starym domu w ręce kurczowo trzymając zdjęcie małego chłopczyka, którego darzyłam wielkim uczuciem. Nie była to miłość damsko-męska, ale przyjacielska. Ci którzy nas nie znali mówili, że się kochamy, ale my wiedzieliśmy, że to jest bardzo głębokie uczucie którym darzy się najlepszego przyjaciela.

 Szliśmy trzymając się za ręce, wokół były tylko drzewa i ścieżka, którą przechodziliśmy dziesięć razy dziennie. Wtedy chłopak stanął i dalej trzymając mnie za rękę powiedział
- Jesteś najlepszą dziewczyną pod księżycem.
- A nie pod słońcem? - zdziwiłam się.
- Nie. Księżycem, bo twoje oczy są jak gwiazdy.

Jako dziecko miałam piękne życie, miałam rodziców na których mogłam liczyć i dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Ale... No właśnie, zawsze musi być jakieś ale.

 Zza drzewa wyszła moja przyjaciółka Perrie, wzięła małego chłopca za drugą rękę i poszliśmy w nasze ulubione miejsce, gdzie czekała na nas siostra małego chłopaka.  Jak zwykle bawiliśmy się koło studni, nigdy nie zwracaliśmy na nią większej uwagi. W końcu moja przyjaciółka i siostra chłopczyka się pokłóciły. Perrie długo się nie namyślając popchnęła Doniye, siostrę chłopaka, a ta potykając się wpadła do studni. 

Jak sobie to dziś przypomnę w moich oczach zbierają się łzy. Czemu? Bo to mnie przyszło zapłacić za błąd mojej niegdyś przyjaciółki. Wszyscy myśleli, że to ja zabiłam Doniye. Jest jeszcze jeden powód. Ten mały chłopak, który dziś jest wielką gwiazdą. Wyjechał. Powiedział, że jak dorośnie to do mnie przyjedzie, ale czasem słowa nic nie znaczą. Te były puszczone na wiatr. Nie przyjechał. A czemu wyjechał? Sprawka jego rodziców. Być może gdyby nie oni, dalej byśmy byli przyjaciółmi. Na odchodne powiedzieli mi, że nie mają zamiaru mieszkać z morderczynią w jednym mieście. Oczywiście Perrie została bez winy. Zain im mówił, że to nie ja, że to Perrie, ale gdzie tam. W ich oczach moja przyjaciółka zawsze była "ta lepsza". Bo co bym nie zrobiła ona umiała lepiej. Jedynie w oczach Zain'a ja byłam tą lepszą. Ale co mogą małe dzieci? No właśnie nic. W dniu wyprowadzki Zain'a było mi przykro. Cholernie przykro.

  - Ja do ciebie przyjadę, obiecuję. - powiedział chłopak siadając obok mnie.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i zaczęłam płakać. Zain wtedy przytulił mnie do siebie i 
powiedział
- Nie zostawia się w spokoju ludzi których się kocha. 

Wtedy przysięgliśmy sobie, że się spotkamy. I teraz kiedy skończyłam 17 lat mam zamiar dotrzymać obietnicy.
________________________________________________________________________________
Taki oto prolog. Nie jest jakiś specjalny, ale jest. Chciałabym tu wytłumaczyć dlaczego napisałam Zain. Pewnie większość z was wie, ale wolę to napisać, żeby było jasno.  Jak wiecie Zayn zmienił imię z Zain na Zayn , a ten prolog to tak jakby rodzaj retrospekcji przypomnienia dawnych czasów, w których bohaterowie byli małymi dziećmi.