- Co myślisz o Des? - zwróciła się do niego Waliyha.
- Miła. - odpowiedział. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- Tylko tyle? Miła? Zayn wiem, że stać cię na więcej. Powiedz, polubiłeś ją? Bo ja bardzo.
- Miła. - powtórzył znowu mulat.
- Z tobą to się nie idzie dogadać od wczoraj. - westchnęła dziewczyna. - A pójdziesz ze mną do niej jutro?
- Nie wiesz gdzie ona mieszka. - powiedział, ale w myślach przypomniał sobie mały, uroczy domek w którym spędził część dzieciństwa. Dom w którym mieszkała Des.
- Racja. Weź za nią pobiegnij i zapytaj o ulicę. Zayn proszę. - zrobiła błagalne oczka. Jak już wspominałam jej nie dało się odmówić. - Proszę, proszę, proszę. - jęczała mu do ucha. Chłopak westchnął i mrucząc ciche "dobra", zaczął biec w stronę Des, która za chwile miała skręcić w swoją ulicę. Właściwie to mógł powiedzieć Waliyha, gdzie mieszka Des, ale wtedy ona dopytywałaby się skąd wie. No to co jej wtedy powie? Lepiej żeby za nią pobiegł i spytał gdzie mieszka. Kiedy wreszcie dogonił dziewczynę położył rękę na jej ramieniu, a ta gwałtownie się odwróciła.
- Emm, bo wiesz. - mieszał się. - Waliyha chciała do ciebie jutro przyjść jeśli to nie problem, i...no..ten chciałaby wiedzieć gdzie mieszkasz. - spojrzał na nią nieśmiało.
Czyli jednak nie wie kim jestem. - pomyślała i po chwili podała mu adres i chciała wracać do domu.
- Jak chcesz to mogę cię odprowadzić. - powiedział lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie trzeba. - odpowiedziała pośpiesznie.
- Nie to nie. - wyszeptał i odszedł w stronę drogi, gdzie zostawił Waliyha. Co on sobie myślał? Przecież ona teraz ma swoje życie, nowych przyjaciół, chłopaka, ale czemu mu nie powie, że nie chce go znać? Czemu nie wykrzyczy mu w twarz, że ułożyła sobie życie bez niego, że go nie potrzebuje, że za nim nie tęskni? Tylko pozostaje tak cholernie obojętna. A ona była bezsilna. Nie potrafiła mu powiedzieć, że znaczy dla niej więcej niż cokolwiek. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że gdy zniknął z jej świata ona wiedziała, że kiedyś znów się spotkają, ale nie sądziła, że nie będzie umiała wypowiedzieć przy nim tego co czuje. Zniosłaby wszystko, ale nie obojętność w jego oczach, wkurzała się, że on jej nie pamięta, że zachowuje się w stosunku do niej okrutnie, podczas gdy ona robiła to samo. Niszczyli siebie nawzajem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Chodź Whitney, on cię nie potrzebuje tak samo jak mnie. - powiedziała Des, kiedy pies próbował ciągnąć ją w stronę odchodzącego chłopaka. Czasem żałujemy swoich decyzji, nieprawdaż? Destiny też żałowała, że nie dała się odprowadzić, może to by coś zmieniło, ale szybko odgoniła od siebie tą myśl. W końcu o nią nie zawalczył, nie uparł się, czyli mu nie zależało. Wróciła do domu, przepełniona żalem, że nie umie mu powiedzieć tego wszystkiego co dręczy ją od środka. Przecież byli przyjaciółmi od zawsze, co się z nimi stało? Odpowiedź jest jedna - dorośli. Już nie są tymi samymi wesołymi dzieciakami, którymi byli kiedyś, teraz wszystko stało się trudniejsze, no bo czy kiedyś trudno było komuś powiedzieć kocham cię, tęsknię za tobą, brakuje mi ciebie? Wątpię. Teraz jest to przełamane się. W jej przypadku rzecz prawie niewykonalna. I znowu ona kończy coś co nie miało prawa się zacząć. Czemu? Bo jest cholernie nie ufna, odkąd on ją zostawił. Wbrew pozorom łatwo kogoś stracić. Schody zaczynają się wtedy, gdy trzeba przyjąć ta stratę. Ona jej nie przyjęła, żyła tą nadzieją, że kiedyś go spotka. Spotkała, ale czy na pewno to spotkanie było takie jakie chciała? Nie bardzo. Kiedy przyszła do domu znowu robiła to co poprzednio. Myślała o nim.
- Ten świat jest dzisiaj jakiś pojebany, nie sądzisz? - zwróciła się do psa, który na te słowa zamerdał wesoło ogonem.
- Co się ze mną dzieje? Nawet mówię do psa. - westchnęła i zaczęła przygotowywać jedzenie. Zachowywała się tak jak zawsze, robiła to co zawsze, ale w środku cierpiała. On tez cierpiał. Podobno człowiek za późno pojmuje to, o co powinien na prawdę walczyć, tak może być w ich przypadku, ale jest też nadzieja. Jeszcze nie ma za późno. Zayn w tym samym czasie leżał w swoim pokoju i rozmawiał przez telefon z Perrie. Dziewczyna chciała do niego przyjechać i odwiedzić jego rodzinę. Nie bardzo mu się to podobało, ale Perrie tak nalegała, że w końcu się zgodził. Jest bardzo ciekawy reakcji Des, kiedy ją zobaczy. Na pewno nie będzie to miłe spotkanie. W końcu nie mógł znieść tej pustki w domu, tak samo jak Des i w tym samym czasie wyszli z domu. Telepatia? Być może. Dziewczyna udała się nad jeziorko, nad które przychodziła gdy była mała. Usiadła na brzegu mostu, nogi spuściła na dół i rzucała kamyki w wodę. Za każdym razem coraz mocniej. Wyładowywała w ten sposób swoją złość kiedy była mała. Teraz też w pewien sposób to robiła, tylko, że teraz pozwoliła sobie na kolejną chwilę słabości i znowu ten sam scenariusz, dziewczyna siedzi i płacze tylko tym razem nie ma przy niej Zayn'a. Przynajmniej tak jej się zdawało, ale to nie prawda. Chłopak przechadzał się ścieżką która wiła się wokół jeziora i zobaczył ją tam, zobaczył również jej łzy. Tego samego dnia po raz drugi. Coś mu mówiło, żeby spojrzał w jej zapłakane oczy, przytulił i nie pozwolił cierpieć, ale ta cholerna duma mu nie pozwoliła. I kolejna szansa odzyskania jej poszła na marne. I gdy w końcu skrzyżują się drogi tych dwojga i spotkają się ich spojrzenia, wtedy zniknie cała przeszłość i cała przyszłość.
_________________________________________________________________________________
Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą Wasze komentarze. ;xx Dziękuję Wam bardzoo <33 Każdy komentarz sprawia, że szczerze się sama do siebie, aż brat zwraca mi uwagę, żebym się nie uśmiechała do komputera, bo się mnie boi. xdd ;**