niedziela, 3 lutego 2013

Epilog.

włącz
- Panie doktorze co z nią?
- Nie wiem czy mogę panu udzielać takich informacji, ale może pan tam wejść i ją zapytać. 
Cholera, ona chciała znowu się zabić? Mogłem nie mówić nic o Zayn'ie. Liam zadręczał się myślami o szatynce, ale w końcu postanowił do niej wejść i spytać czemu znowu tu jest. Kolejny raz oglądał ją pośród białych ścian, jej też niewiele brakowało do tego koloru. Gdyby nie ciemne włosy dziewczyny, to można by jej nie dojrzeć. Powolnym i niezdecydowanym krokiem  szedł w stronę szpitalnego łóżka. Bał się, że to przez niego, że zaraz na niego nakrzyczy. Nie. Stop. Przecież to Destiny. Ona nie mogłaby tego zrobić. 
- Czego się boisz Liam? - zapytała ledwo słyszalnym głosem. 
- To przeze mnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona zaprzeczyła. 
- To przez tego do góry. - wskazała palcem na sufit i lekko się uśmiechnęła. 
- Nie rozumiem. 
- Nie musisz.  Czekałam na ten dzień, kiedy prawda wyjdzie na  jaw. Nie martw się. - widząc jego zatroskaną minę zapragnęła go pocieszyć. - Nie chciałam się zabić, po prostu mój czas się kończy. 
Chłopak dalej nie rozumiał.
Kiedy poszedł jej podziękować, znalazł ją siedzącą na fotelu i prawie  nieprzytomną. Zanim zemdlała zdążyła tylko wyszeptać " Wezwij karetkę." Jeżeli chciałaby się zabić to chyba nie prosiłaby go o pomoc, prawda? O co w tym wszystkim chodziło? 
- Możesz mi wytłumaczyć co ci się stało? 
- Po prostu umieram, czego w tym nie rozumiesz? - powiedziała to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Brązowooki westchnął w geście bezradności. Nie miał siły z nią rozmawiać, miała dziwną odpowiedź na wszystkie jego pytania. Kiedy znalazł się na korytarzu zasygnalizował Niall'owi, że może do niej wejść. Blondyn poderwał się z krzesła i szybkim krokiem wszedł na salę. Wszyscy czekali na Zayn'a który był na spotkaniu rodzinnym i nie mógł przyjechać, ale kiedy dowiedział się o dziewczynie od razu wsiadł do samochodu i lada chwila miał się zjawić.
- Cześć Niall. - jej kąciki ust podniosły się ku górze.
- Błagam, Des powiedz, że to nieprawda.
- Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej wiem kiedy umrę.
- Marne pocieszenie.
- Zayn'a jeszcze nie ma? - zapytała. W tej sekundzie Niall przyjrzał się jej oczom. Kiedy o nim mówiła były jaśniejsze, a źrenice się rozszerzały. Tak samo jak u niego kiedy mówił o Perrie. Ona go kocha. 
- Kochasz go.
- Kogo? - zrobiła chwilę odstępu. - Nie kocham Zayn'a.
- Nie mówiłem, że chodzi o niego. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie kocham go.
- Mnie nie oszukasz.
W końcu Destiny uległa. Miał rację, kochała go. Kochała go całym swoim sercem, niestety nie mogła mu go oddać.
- Co mam zrobić? Powiedzieć mu prawdę? Nikt nie jest w stanie jej zaakceptować, a co dopiero on.
- Na pewno ją zaakceptuje.
- Co mam zrobić Niall? - po jej bladych policzkach pociekły łzy. - Jak mam mu powiedzieć, że go kocham, a zaraz po tym, że umieram?  Jak mam mu powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu to serce kogoś zapragnęło, że po raz pierwszy ono bije dla kogoś. Że po raz pierwszy kogoś pokochało.
Blondyn nie wiedział. Nie wiedział nic, czuł się pusty. Uświadomił sobie jak nikła była jego miłość w stosunku do tego uczucia którym Des darzyła mulata.
-  Zayn, miłość płynąca z mojego serca jest tak silna, tylko samo serce słabe. Jak mam mu oddać moje słabe serce?
- Właśnie tak. - do sali wszedł chłopak ubrany w czarne rurki, brązową kurtkę i tego samego koloru buty. - Oddaj mi swoje słabe serce właśnie tak
Niall nie chciał przeszkadzać więc szybko wyszedł z sali zamykając przy tym drzwi.
- Ty nic nie rozumiesz.
- Masz rację, niektórych rzeczy nie umiem pojąć. Na przykład tego, że chyba ktoś cię zranił i dlatego masz słabe serce i nie chcesz mnie przyjąć. O to ci chodzi?
- Ja umieram! - krzyknęła.
- Jak to ty... - ostatnie słowo nie umiało mu przejść przez gardło i nie wypowiedział go.

"Umiesz wyobrazić sobie w jaki sposób będziesz umierać, ale nie umiesz nawet pomyśleć, że twój przyjaciel nie jest nieśmiertelny. "

- Wszystkim muszę to tłumaczyć? - była trochę zniecierpliwiona i coraz bardziej słaba. Czuła, że długo tak nie pociągnie, jej głos stawał się coraz cichszy. - Zayn, zapamiętaj sobie jedno zdanie, czasu, który masz, jutro może zabraknąć.
- Nie można nic z tym zrobić? - w jego oczach świeciły się łzy, Destiny pokręciła przecząco głową. - A transplantacja? - nie odpuszczał.
- Błagam cię do tego potrzebny jest dawca, ja nie mam czasu.
- To czemu wcześniej go nie szukałaś?! - krzyknął, w jego głosie było słychać żal.
- Bo wtedy to nie byłoby moje serce.
Ucichnął, ta odpowiedź sprawiła, że nie wiedział co powiedzieć. Czemu ona zawsze musi być mądrzejsza? 
Dziewczyna czuła, że spełniła swoją misję tutaj na ziemi i z powrotem może wrócić tam skąd przyszła. Ale na ziemi czy w niebie wszędzie kocha się tak samo.
I już nigdy nie słyszał jej oddechu, płaczu, śmiechu i nigdy nie zobaczył jej łez na bladych policzkach, uśmiechu którego było tak mało i miłości którą skrywała w swoim wielkim, słabym serduszku.

- Ona się uśmiechała Louis, rozumiesz? - nie umiał się opanować, jego ręce się trzęsły, a głowa była napełniona tysiącem bezsensownych myśli. - Jak można się uśmiechać w takiej chwili?! Robiła to z taką pieprzoną satysfakcją! - poczuł się jakby wszystkie emocje z niego uszły. Cały żal zniknął, zastąpiła go pustka. Jedna, wielka,  czarna dziura. Wyglądał żałośnie, jak małe dziecko które zgubiło się w tym wielkim, bezuczuciowym świecie. Pustka to uczucie które zabija duszę i morduje serce. A ty nic nie możesz z tym zrobić.
- Pamiętasz Des... - miał nadzieje że ona go słyszy. - obiecałem ci, że nie odejdę, a zrobiłem to, ale wróciłem. Potem ty obiecałaś mi, że mnie nie zostawisz, a zrobiłaś to. To ma być kara? Przecież ja wróciłem! A ty tego nie zrobisz! To jest niesprawiedliwe.
- Życie jest niesprawiedliwe, nie ona. - powiedział Louis, poklepał go po ramieniu i poszedł. Nie chciał, żeby Zayn widział jego łzy. Wszyscy płakali, w końcu utracili swojego ziemskiego anioła, ale pomimo tego ona kochała ich swoim nowym, anielskim sercem.
ŻYJ, JAK GDYBY JUTRA NIE BYŁO. 
______________________________________________________________________

Jeżeli nie spodobało Wam się zakończenie, no cóż, przepraszam, ale jest od początku do końca tak jak chciałam.  Pewnie wiecie, że cholernie trudno jest mi to pisać, ale to już koniec. Koniec historii, koniec Destiny, ale z całego serca chcę Wam podziękować za to, że ze mną byłyście, za to, że mnie wspierałyście, za to, że chciałyście to czytać. ♥ Czasami też dostałam opieprz za marudzenie. Za to też chcę podziękować. ;*  Poznałam wspaniałe osoby przez tego bloga i właśnie to jest mój największy sukces. A no i miałam zrobić Liebster Award i The Versatile Blogger, dziękuję za wszystkie nominacje, a było ich dość sporo, ale nie mam czasu kiedy to wszystko ogarnąć.  Prosiłabym, żeby każdy kto przeczytał to opowiadanie bądź je dopiero przeczyta zostawił jakiś ślad po sobie. Na końcu przyznam, że niektóre Wasze komentarze przyprawiły mnie o łzy. Łzy wzruszenia i szczęścia, że mogłam pisać coś co wywierało na Was emocje.  Pamiętajcie, że w życiu nie zawsze jest czas na wszystko. Jednego dnia jesteś, drugiego Cię nie ma.

Mój drugi blog :
jestemnormalnaonedirection.blogspot.com

piątek, 1 lutego 2013

26. " W miłości nie ma miejsca na urażoną dumę."

- Liam przecież wiesz, że to nieprawda! - krzyknęła zdenerwowana Alice. On nawet na nią nie spojrzał, w pośpiechu zaczął zakładać buty. - To nieprawda. - powtórzyła prawie szlochając.
- Czemu wszystkim dziewczynom zależy na moich pieniądzach? - zapytał nawet nie odwracając głowy, ale ona wiedziała, że chłopak ma łzy w oczach. Poczuła się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Tak to jest w miłości, kiedy jedna osoba cierpi, druga będzie płakać razem z nią. Tutaj nie ma miejsca na pocieszanie.
- Czemu mi nie wierzysz?
- Dlaczego miałbym ci wierzyć?- powoli otwierał drzwi.
- Bo nigdy nie wzięłam od ciebie żadnych pieniędzy? Bo nigdy nie poprosiłam cię nawet o to, żebyś mi kupił jakiejś bluzki z przeceny. Bo nie chciałam nawet tej bransoletki którą mi dałeś. Może dlatego? - nagle uświadomił sobie jak bezpodstawne były jego oskarżenia. Jak głupio się zachował, ale godność nie pozwalała mu się odwrócić. Upór bywa bezlitosny. Właśnie te uczucie gasi wszelkie uczucia.
Wyszedł tak po prostu....tak zwyczajnie. Jakby nic się nie stało, ale w środku toczyła się walka. Walka o miłość. Zatrzymał się na ulicy i pragnął zawrócić. Tak bardzo chciał ją pocałować, ale jednocześnie razem z pocałunkiem zabrałaby jego dumę.

*** 2 tygodnie później ***

- Co byś zrobiła gdybyś się dowiedziała, że mi na tobie zależy? - szatynka już chciała coś powiedzieć, ale do jej domu wbiegła zapłakana Alice.
- On mnie zostawił, rozumiesz? - zaszlochała. - Na zawsze. Myślałam, że to przejściowe. W końcu w każdym związku są kłótnie.  - Destiny podbiegła do blondynki i zaprowadziła do kuchni. Gdy tylko dziewczyna poszła po chusteczki dla swojej przyjaciółki Zayn szarpnął ją za ramię i odciągnął na bok.
- Nie odpowiedziałaś.
- Nie możemy przełożyć tej rozmowy? Widziałeś w jakim Al jest stanie.
- Przecież on z nią zerwał dwa tygodnie temu, więc czemu dopiero teraz do ciebie przychodzi?
- Tego muszę się dowiedzieć, a co do pytania to wiem o tym, że ci na mnie zależy. - uśmiechnęła się łagodnie i chciała wrócić do blondynki, ale mulat ją znowu zatrzymał.
- Źle mnie zrozumiałaś, nie chodzi mi o przyjaźń. - nerwowo podrapał się po czole.
- Widać dalej nie rozumiem.
- Zapomnij o tym. - wyszedł z jej domu trzaskając drzwiami, a Des podeszła do blondynki.
- Przyszedł do mnie dzisiaj, powiedział, że była dziewczyna od Zayn'a widziała jak go zdradziłam i on jej uwierzył. Jak można nie ufać własnej dziewczynie? - Destiny przytuliła przyjaciółkę.
- Wróci do ciebie.

Kiedy Alice poszła, zjawił się Liam.
- Pewnie ty też chcesz się wyżalić. - mruknęła szatynka. Nie chciała być niemiła dla chłopaka, ale miała zamiar w spokoju pomyśleć nad rozmową z Zayn'em.
- Widzę, że u ciebie też nie znajdę wsparcia. - westchnął i obrócił się z zamiarem wyjścia.
- Nie, zostań. - zaprotestowała i wciągnęła chłopaka z powrotem do domu.
Brązowooki opowiedział jej całą historię ze swojego punktu widzenia. Destiny domyślała się, że Perrie nakłamała Liam'owi, ale nie wiedziała jaki jest jej motyw działania. Chyba nawet nie chciała wiedzieć.
- Zastanów się, jak Alice mogłoby zależeć na twoich pieniądzach jeśli ma swoje?
- Wiem, chciałem do niej pójść, przeprosić, ale...
- Kieruje tobą honor, który nie pozwala naprawić błędów. - dokończyła za niego.
- Właśnie. - wyszeptał.
- W miłości nie ma miejsca na urażoną dumę.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Myślisz, że mnie nie można kochać?
- Myślę, że ty nie możesz kochać.
- Skąd znasz prawdę? - zapytała zaskoczona.
- Czyli ty wiesz, że Zayn cię kocha?
- Co?!
- O Boże, ty tego nie wiedziałaś... On mnie zabije, że się wygadałem.
Dziewczyna w duchu odetchnęła z ulgą. Nie zna prawdy, nikt jej nie pozna. Liam ma rację, ona nie może kochać. Gdyby to zrobiła zraniłaby Zayn'a. Chłopak chciał się dowiedzieć, co ukrywa szatynka, ale nie chciała mu powiedzieć. Gdy już wychodził powiedziała do niego:
- Ktoś, kto pokochałby cię całym sercem, nie zjawia się codziennie.
Brązowowłosy zrozumiał sens tych słów i od razu pobiegł pod dom Alice. Schowaj dumę do kieszeni. 
Nie wiedział co zrobić. Wejść? Zadzwonić? W końcu zdecydował zapukać do drzwi. Był strasznie zdenerwowany. Otworzyła mu blondynka. Nie zdążył nawet przeprosić, a ona rzuciła mu się na szyję.
- Destiny miała rację. - wyszeptała.
- Zamiast pomóc sobie, pomaga innym.
- Ale z dobrym skutkiem. - pocałowała go w usta.
Szczęśliwi weszli do domu, tam Liam streścił dziewczynie jego rozmowę z Des. Zastanawiał się jaką prawdę chce przed wszystkimi ukryć. Miał nadzieję, że może dowie się tego od blondynki, niestety ona też nie wiedziała.

- Kocha mnie. - wyszeptała szczęśliwa, ale zaraz potem ogarnął ja smutek. - Nie, to niemożliwe, on nie może. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Nikt nie może mnie kochać. Tyle miesięcy się starałam, żeby nikt na mnie nie spojrzał. Błagam cię aniele, uchroń go od błędu. Nie pozwól mu cierpieć. Niech on wróci do Perrie, proszę.
 Tak rozpaczliwie tego nie chciała. On nie wiedział co go czeka. Nie wiedział jakie są konsekwencje tego, że obdarzy ją miłością.
_________________________________________________________
W rozdziale jest dużo dialogu i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie chcę mi się pisać rozdziału na nowo. No i nie jestem jakimś geniuszem, żeby wszystko było idealnie zrobione, pewnie jakiś błąd się przewinął. W następnym poście pojawi się epilog, albo ostatni rozdział i dopiero później epilog. Nie wiem jeszcze dokładnie.  Dziękuję za komentarze, za obserwatorów i wejścia. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec historii i że pociągnęła ona za sobą tyle osób. DZIĘKUJĘ! ;**

sobota, 26 stycznia 2013

25. " Pamiętam, że umarłam..."

- Zayn zabierz mnie stąd. - zaszlochała.
- Czemu ona ci to zrobiła? - zapytał, chociaż wiedział, że nie powinien. Dziewczyna była jeszcze w szoku, ale ciekawość nim zawładnęła.
- Ona myślała, że mój tata zabił jej ojca.
- Przecież to nieprawda. - mulat od razu zaprzeczył.
- Powiedz to Blair.
- Trafiałaś na złych ludzi, ale teraz uważniej będziesz sobie dobierać przyjaciół.
- W życiu nie unikniesz złych ludzi, ale możesz zrobić wszystko, by nie stać się jednym z nich. - Destiny otarła swoje zaczerwienione oczy i nie zważając na chłopaka poszła się umyć i przebrać w czyste cichy.
W tym czasie Zayn bawił się z Whitney'em. Całą swoją uwagę skierował na psa i nawet nie zauważył, że szatynka zdążyła już przyjść. Rozczulił ją widok mulata który rzuca gumową piłeczkę i każe Whit'owi ją przynieść, jednak pies go nie słuchał więc chłopak próbował mu ją wyrwać z pyska.  Chociaż na chwilę nie myślała o niczym.
- Jak ci się układa z Perrie? - zapytała siadając obok swojego przyjaciela. Chciała zapomnieć o incydencie sprzed trzydziestu minut, więc postanowiła zapełnić swój strach rozmową. Chyba wybrała niekoniecznie przyjemny temat, bo Zayn się skrzywił. Czasami chociaż wiemy co czujemy, nie wiemy co powiedzieć.  On nie miał pojęcia co ma jej odpowiedzieć. Wyjawić prawdę, czy zachować do dla siebie? Destiny jest jego przyjaciółką i nie powinien jej okłamywać.
- Źle. Zakończyłem ten nieudany związek. Ona się ciągle o coś czepiała. - w jego oczach stanęły łzy, widać było, że chciał je zatamować, ale nie potrafił. - Des, to tak cholernie boli. - wtulił mokrą twarz w jej włosy, a ta lekko zdziwiona głaskała go po plecach. Nie umiała wydusić słowa. - Przyszła do mnie, znowu krzyczała, potem dostałem od niej w twarz. Nie wytrzymałem. - głos mu się załamał. Dziewczyna chociaż nie wiedziała jak to jest poczuła się okropnie, obwiniała siebie za rozpad ich związku. 

" Ten ułamek sekundy, kiedy pętla bezradności zaciska się na gardle, kiedy ktoś potrzebuje Twojego słowa, kiedy jesteś ostatnim podmuchem nadziei, a Ty... nie wiesz, co powiedzieć. "
- Powiedz coś, proszę. - pociągnął nosem. 
- Problem w tym, że nie wiem co. - między nimi zapadło milczenie, ale szatynka w końcu wydusiła z siebie pytanie. - Jesteś pewny swojej decyzji? 
- Jak nigdy żadnej. Nie mogła stawać na drodze przyjaźni, bo ty nigdy nie zawiodłaś. 
- Bo ty nigdy nie zawiodłaś. - powtórzyła szeptem słowa Zayn'a. 
Naprawdę go nie zawiodła? Kochała go, to fakt, ale kiedy jej nie wierzył - nienawidziła. Kochać kogoś i nienawidzić to tak jakby zwalczać wodę ogniem. Powstanie para, powstanie głębsze uczucie od miłości. Tego nie zwalczy się do końca, to będzie w Tobie. Będzie Cię zjadało, wypełniało i nie będziesz w stanie odmówić, będziesz to karmić i dbać, aby potem cierpieć, bo to nie odejdzie. Miłość zostaje na zawsze. Więc czy naprawdę go nie zawiodła? On myślał, że nie, ale czy taka była prawda? 
- Przez ten czas kiedy mnie nie było też taka byłaś? - popatrzał na nią załzawionymi oczami. 
- Kiedyś byłam innym człowiekiem. Pamiętam, że ciągle się bałam, nienawidziłam, płakałam. Pamiętam, że umarłam... Ale ty to zmieniłeś. Widzisz? Już nie płaczę, czasem jedynie wspominam jak przedtem było okropnie, nie są to dobre wspomnienia, ale są i nic z tym nie zrobię.
- Straciłem dziewczynę, a odzyskałem przyjaciółkę. W życiu trzeba wybierać. Tak jak mówiłaś, jest coś za coś. Można żałować, że się źle wybrało albo, że się wcale nie wybrało. Ja nie żałuję. - jego twarz rozjaśnij uśmiech. Szczery, bez zbędnej sztuczności. Jego twarz była czysta, bez łez, wyschły.
Destiny nic nie powiedziała tylko wzruszona go przytuliła. Niedawno odkryła, że wprost uwielbiała jak ją obejmował. Jego skóra pachnąca wanilią była rajem, silne ramiona były schronieniem, a bijące serce muzyką. Czyż nie tego w życiu pragnęła? Być szczęśliwą i dzielić to szczęście z osobą która ją kocha. Dalej rozkoszowałaby się przyjemną atmosferą gdyby nie krew cieknąca jej po szyi.
Chłopak to zauważył i od razu pociągnął ja za rękę. Zaprowadził do łazienki i zaczął szukać środka do  dezynfekcji. Kiedy go znalazł wyjął z szafki wacik i polał go woda utlenioną.
- Zayn, zostaw to, ja sobie poradzę.
- Cicho. - gazikiem dotknął skaleczenie na szyi dziewczyny, a ta pomimo tego, że ją trochę szczypało siedziała z kamienna miną.
Mulat był bardzo przybity, chociaż to on zerwał z Perrie, a nie na odwrót. W końcu byli ze sobą bardzo długo. Nie wiadomo co nim kierowało w tej chwili, może chciał się dowartościować? Albo chciał sobie udowodnić, że może mieć każdą? Najprawdopodobniej był to akt desperacji.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Istnieją nie tylko więzy przyjaźni. Są więzy których nie rozumiemy, zresztą nie musimy ich rozumieć. Nie naciskam za mocno? - popatrzał na ranę dziewczyny z której dalej sączyła się krew, Des pokręciła głową. - Więzy których nie da się nazwać. Można ich jedynie doświadczyć. Nie boli? - zapytał, a ona znowu zaprzeczyła.  - Więzy pozbawione jakichkolwiek granic...Bezgraniczne. - znowu przyłożył watę do rany dziewczyny i lekkim ruchem przeciągnął po szyi. - Więzy namiętności. Więzy miłości. - przybliżył się do niej  i mocno przycisnął w najbardziej zakrwawionym miejscu. - Bolało?
- Tak. - wyszeptała cicho.
- Mnie też.

- Czemu płaczesz? - zapytał Niall z zatroskaną miną.
Perrie przyszła do niego z rozmazanym makijażem i nieułożoną fryzurą. Musiało się stać coś poważnego, bo dziewczyna nigdy nie ubrałaby starego dresu i nie pokazałaby się tak ludziom.
- On ze mną zerwał, rozumiesz? Tak, tak zwyczajnie. Uderzyłam go, nie chciałam, ale gdy mi powiedział, że jestem wszystkiemu winna, nie wytrzymałam. - zrobiła chwilę przerwy żeby wydmuchać nos w chusteczkę. -  Nie kocha mnie, nigdy mnie nie kochał. - przytuliła się do niego. - Ale ty mnie nie zostawisz prawda? - popatrzała w jego oczy.
- Nie zostawię. - powiedział, ale nie był tego do końca pewien.
Zayn nie był taki, blondyn doskonale o tym wiedział. On nie mógłby rzucić dziewczyny od tak, musiał mieć jakiś ważny powód. Kiedy blondynka wypłakiwała się w ramie chłopaka do pokoju wszedł Harry. Od początku przysłuchiwał się ich rozmowie. Wiedział, że jeżeli teraz im nie przeszkodzi, Edwards może znowu omamić Niall'a.
- Świetne przedstawienie. - zaczął klaskać i powolnym, ale zdecydowanym krokiem zbliżał się do nich.
- Powinnaś zostać aktorką Perrie, a nie piosenkarką. Udawanie lepiej ci wychodzi. - zaśmiał się gorzko.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Och, nie rozumiesz? Jesteś taka pokrzywdzona, prawda? - w jego głosie było słychać sarkazm. - Udajesz, mówiłem już to, ale na prawdę cię podziwiam jesteś świetną aktorką, fascynuje mnie twój brak empatii i serce z kamienia. Myślisz, że ktoś oprócz Niall'a ci uwierzy, że jesteś taka niewinna? Widziałem was, jak się całowaliście. - blondyn chciał zaprzeczyć, ale Harry uciszył go ruchem ręki i kontynuował dalej. - Nie dziwię się, ze Malik z tobą nie wytrzymał. A ten spisek z Danielle? Perfekcyjnie zaplanowany. Brawo! - zaczął klaskać i popatrzał na nią z kpiną w oczach. - Dziwię się Dan, że dała się w to wciągnąć. Nie przemyślałyście jednak tego, że ja się o wszystkim dowiem. A ty Niall? - zwrócił się do przerażonego blondyna. - Jak mogłeś zrobić coś takiego własnemu przyjacielowi? Jesteś idiotą!
Horan był na skraju wytrzymania. Jeszcze jedno sowo z ust Hazzy mogło sprawić, że chłopak zaleje się łzami. Było mu cholernie smutno, uświadomił sobie, że zdradził swojego przyjaciela. Jeżeli on się o tym dowie to na pewno mu nie wybaczy.
- Perrie wyjdź i nie przychodź tu więcej. - powiedział Harry i wyprowadził blondynkę, a potem zatrzasnął drzwi. - Prędzej czy później on się dowie. - zwrócił się do chłopaka.
___________________________________________________________________________
Mam parę spraw.
1. Nowy blog na którym jest tylko prolog. Pierwszy rozdział zamierzam dodać jak skończę tego bloga. jestemnormalnaonedirection.blogspot.com
2. To opowiadanie dobiega końca, nie wiem ile jeszcze rozdziałów uda mi się napisać. CHCECIE SZCZĘŚLIWE CZY SMUTNE ZAKOŃCZENIE?  
3. PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE DODAWAŁAM ROZDZIAŁU.  Nie umiałam nic wymyślić. Kiedy dostałam komentarz z pytaniem kiedy kolejny rozdział postanowiłam spiąć poślady i coś napisać. Wiele razy pisałam, nie podobało mi się, kasowałam. Na następny dzień zaczynałam od nowa, nie umiałam skończyć, to w kolejny dzień weszłam, przeczytałam, nie spodobało mi się i tak wpadłam w błędne koło. Wybaczcie za błędy jeżeli takowe wystąpiły, ale mnie głowa boli i nie mam już ochoty tego czytać.
4. Z ankiety wynika, że mam 64 czytelników. Serio? Nie bardzo w to wierzę, dodajcie komentarz, żebym mogła się przekonać.
Także jeszcze raz przepraszam.
Tak  w ogóle domyślacie się o co chodziło Zayn'owi? To co mówi on, kiedy przemywa skaleczenie Destiny pochodzi z filmu "Czasem słońce czasem deszcz" Oglądałam ostatnio i cholernie mi się to spodobało. Jak to mówią stare, ale jare, czy jakoś tak.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
                                                                                     Kocham Was. ;* 

niedziela, 13 stycznia 2013

24. " ...mała nie szlochaj, jako anioł się odrodź."

- Zrobiłaś tak jak ci kazałam?
- Tak.
- No to idealnie. - blondynka klasnęła w dłonie i podniosła kąciki ust. - Teraz wszystko będzie idealne. - zaśmiała się i usiadła na kanapie.
- Ledwo się powstrzymałam, czułam się wtedy taka upokorzona, jednak nie rozumiem jak Liam mógł woleć ją niż mnie. No powiedz mi, jak?
- Facetów nie zrozumiesz. Ja sama widzę jak Zayn patrzy się na Destiny. - przy wypowiadaniu imienia dziewczyny blondynka się skrzywiła.
- W sumie jest dość ładna. - stwierdziła Danielle. Perrie puściła to mimo uszu.
- Już niedługo nasze gołąbeczki nie będą takie wesołe.

Przerażenie, nienawiść, strach, niezrozumienie, chciwość, wyrzuty sumienia, pustka, obojętność.
Przyszło jej znowu zapłacić za błędy bliskich, ale czy to można było nazwać błędem? Raczej niefortunnym wypadkiem. Nieporozumieniem.
- Zapłacisz za to co mi zrobiłaś. - wysyczała blondynka.
- Puść mnie, nie wygłupiaj się. - w oczach Des było widać przerażenie. To było chore. Czemu tylko jej przydarzają się takie nienormalne rzeczy?
- Twój ojciec zrujnował mi dzieciństwo! Rozumiesz?! Teraz ty za to umrzesz, umrzesz jak mój tata. - przyłożyła jej nóż do gardła, tak, że nie umiała oddychać. Czuła zimno ostrza, jej serce biło tak szybko, że nie zdążyłaby naliczyć uderzeń. Nóż powoli wbijał się w jej delikatną skórę, po szyi zaczęła lecieć krew.
- Przestań. Mój ojciec nic nie zrobił. - wyszeptała.
- Nie? - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. - Zabił mi tatę, byłam sierotą. Wiesz jak to jest, kiedy dzieci cię wyzywają, bo nie masz rodziców? Moja matka się powiesiła, gdy dowiedziała się, że ojciec zginął na wojnie. - ostatnie zdanie wypowiedziała dławiąc się łzami.
- Mój tata chciał mu pomóc! To był jego przyjaciel!
- I dlatego go zabił. - prychnęła Blair.
- Nie!
- Niewierze ci. Kłamiesz. Zabił go, tak jak ja zabiję ciebie. Twoja rodzina zniszczyła mi dzieciństwo, wszystko co kochałam zniknęło.
- Zayn pomóż. - wyszlochała szatynka.
Bała się, cholernie się bała. Niektórzy wmuszają sobie, że wszystko się dobrze skończy, mimo przeciwnej rzeczywistości. Ona do takich osób nie należała. Wiedziała co teraz nastąpi, pomimo tego, że jeszcze niedawno była gotowa na śmierć... nie, gotowa to jednak niefortunne sformułowanie, raczej chciała śmierci. Teraz panicznie się jej bała. Chyba odzyskała chęć życia. Chyba jednak za długo zwlekała. Chyba teraz Pani Śmierć nie będzie dla niej tak łaskawa. Chyba straci go na zawsze. To wszystko były jej domysły. Nie miała już nadziei, że ktoś ją uratuje.
- Wszystkie te pogróżki nie dały ci nic do zrozumienia? - zaśmiała się gorzko blondynka.
- To byłaś ty?
- Powiedzmy.
Chciało się jej płakać, ale nie mogła. Pokazałaby jaka jest słaba, a tego nie chciała. Patrzyła na Blair nieobecnym wzrokiem. Czuła się okropnie. Nie nadążała panować nad emocjami które nią targały.

słowa - noże, noże - słowa,
od serca krzyku pulsuje głowa
krew - łzy, łzy - krew
przez martwą duszę przemawia gniew
czyny - myśli, myśli - czyny
przyjacielu mój jedyny
ratuj...

- Zostaw mnie, przecież ja nic ci nie zrobiłam. Zostaw, błagam. - wyrwała się blondynce i dobiegła do drzwi.  Targała za klamkę, niestety drzwi okazały się być zamknięte. Blair pobiegła za nią, ale Destiny uciekła do swojej sypialni i zamknęła drzwi na klucz. Bała się, że to nie pomoże, więc całymi swoimi siłami przesunęła szafę tak, żeby zabarykadować drzwi. Skuliła się w kącie.
- Odejdź, odejdź, odejdź... - powtarzała to słowo jak modlitwę. Blondynka próbowała się dostać do dziewczyny, jednak jej się to nie udało. Drzwi były za mocne. Nie pomogło walenie, targanie za klamkę, pchanie ani nawet kopanie. Blair nie wiedziała co zrobić, po chwili doszła do wniosku, że lepiej będzie jak ucieknie, jeszcze szatynka zadzwoniłaby na policję. Kiedy Destiny usłyszała tupanie na schodach, odetchnęła z ulgą.
- W co ty mnie wkopałeś tatusiu ? - zapytała. - Może wreszcie raczyłbyś mi odpowiedzieć? Wytłumaczyć, pocieszyć, powiedzieć, że kochasz. Zapomniałam, ty wolałeś odejść. Wiesz, że cię nienawidzę? - schowała głowę w kolanach i kołysała się jak mała dziewczynka.
- Tylko mnie kochaj, tylko nie odchodź, mała nie szlochaj, jako anioł się odrodź. - zanuciła piosenkę z dzieciństwa.
- Destiny! - usłyszała głos.  Cicho podeszła do szafy i odsunęła ją na bok. Bała się otworzyć drzwi, chociaż wiedziała, że za nimi stoi człowiek który nic jej nie zrobi. - Jesteś tam?
- Jestem. - bluzką otarła strużkę krwi znajdującą się na jej szyi. Niestety nie dało się jej zatamować. W dodatku całą koszulkę miała poplamioną czerwoną cieczą.  Na pewno nie umknie to uwadze Zayn'a. Po chwili przekręciła klucz i zobaczyła zmartwioną twarz swojego przyjaciela, który ją mocno przytulił. Cholernie się o nią zamartwiał.
_________________________________________________________________________
Wróciłam.  (chyba) Wiem, że się nie cieszycie, ale co tam. xDD Tak więc uroczyste przeprosiny dla Viper, która czuła się urażona tym, że nie powiedziałam jej o tym, że założyłam nowego bloga. Prawda jest taka, że prawie nikt nie wiedział, chyba, że ci którzy weszli na mój profil i z ciekawości zobaczyli co tam jest. Teraz moje usprawiedliwienie. Tak więc nie powiedziałam o nim nikomu, bo się bałam. Po prostu bałam się, że Was zawiodę tym, że on nie jest dość dobry. Z resztą kto przeczytał prolog ten wie o czym mówię. Krytyka boli, prawda? Nie wmawiajcie mi, że nie, bo wiem, że tak. I ja się jej bałam, po prostu. Bałam się, że usłyszę od Was " to jest okropne ", bo ja cholernie liczę się z Waszym zdaniem. Chciałabym pisać tak, żeby wszystkim przypadło do gustu, ale wiem, że tak się nie da. Jednym się podoba, a drugim nie i tak to już jest. Prawda jest taka, że jestem cholernie słaba. Wiem, że liczyłyście pewnie na lepszy rozdział, ale na razie nie jestem w stanie, w dodatku trochę się martwię o mojego brata i nie umiem nic dobrego napisać. No i wiem, że jest krótki, ale następny mam nadzieję, że będzie dłuższy.  Postaram się go dodać niedługo i mam nadzieję, że będzie lepszy. :) Jeżeli już prawda wyszła na jaw to dodaję tu link do drugiego bloga, ale nie wiem kiedy pojawi się na nim rozdział.
http://jestemnormalnaonedirection.blogspot.com/
                                                                                       Kocham, całuję i przepraszam. ;**

wtorek, 1 stycznia 2013

;CCC

Dobra walne prosto z mostu, że zawaliłam. Nie chciałam zawieszać bloga, ale muszę. Mam małe problemy, ale niedługo powinno wszystko już być dobrze. Pewnie pomyślicie taa trzynastolatka jakie ona może mieć problemy. A wam powiem, że ma. Biorę sobie "urlop" na jakieś 2 tygodnie. Przepraszam. I nie złośćcie się, że nie będę komentować Waszych rozdziałów, jak wrócę wszystko nadrobię.  Jeszcze raz przepraszam. ;c
                                                                                  Kocham Was i mam nadzieję, że zrozumiecie.