piątek, 9 listopada 2012

8. " Przegrała bitwę, ale nie wojnę. "

(włącz)
Niall przyglądał się im z uśmiechem. Nie chciał przeszkadzać więc podglądał ich przez dziurkę od klucza. Chciał, żeby się pogodzili i wszystko idzie w tym kierunku, żeby sobie przebaczyli. To dobrze. Chyba.
- Uhm..sorki pomoczyłam ci koszulę.
- Nie ma sprawy, wyschnie.
- Zayn. - odezwała się cicho. - Nie wyjedziesz już nigdy więcej?
- Nie wyjadę. - spojrzał na nią ciepło.
- Kiedy znowu będziesz chciał mnie zostawić przypomni sobie co mi obiecałeś.
- Nigdy więcej  cię już nie zostawię. - zapewnił.
- Och jakie to słodkie. - wymsknęło się Horan'owi. - Dobra ja już sobie idę.
- Czyli mi wybaczasz? - Zayn spojrzał na Des, a ta kiwnęła głową.  Są ludzie którym pozwolimy wracać zawsze, choćby nie wiadomo jak nas zawiedli i jak bardzo pozwolili nam cierpieć i mimo że wywołali najokropniejszy ból gdy odchodzili, to wywołują najcudowniejszy uśmiech gdy wracają. Tęsknota za nim sprawiła, że nie namyślała się długo, chciała mieć go przy sobie, chciała go przytulić, rozmawiać z nim. Znaczył  dla niej więcej niż wszystko inne.
- Kocham cię. - powiedział i przytulił się do dziewczyny, ta odwzajemniła uśmiech i siedzieli tak przytuleni do siebie na podłodze Przyjaźń nigdy nie umiera, zdarza się jej czasem zdrzemnąć, ale zwykle budzi się jeszcze silniejsza. Niestety nie było tak w przypadku Perrie. Panna Edwards chciała zrobić niespodziankę swojemu chłopakowi i nawet nie spodziewała się tego co zastanie w jego domu. Na początku Niall stawiał opory i nie chciał jej wpuścić, ale ta starannie go wyminęła i udała się do pokoju mulata, a kiedy go tam nie zastała weszła do kuchni.
- Co tu się dzieje? - popatrzała na Destiny. - To ty?
- Nie martw się już sobie idę. - powiedziała Des, wstała z podłogi, to samo zrobił Zayn. Miał w głowie kompletną pustkę. Nie wiedział co zrobić. Stanąć w obronie Destiny czy nie zrobić nic? Wybrał to drugie. Egoistyczny dupek. Wielka gwiazda, ale kiedy trzeba stanąć w obronie tych których się kocha jest taki malutki, że go nawet nie widać. Milczymy by nie pogorszyć sprawy. Tracimy szansę nic nie mówiąc. On właśnie tracił ta szanse.
- Co ty sobie wyobrażasz? Po tylu latach nagle ci się o nas wspomniało? - Perrie robiła się coraz bardziej wściekła.
- Nie. To przez ciebie Zayn wyjechał. To wszystko przez ciebie! Przyjaciółka się znalazła! - krzyknęła Des, czuła łzy w oczach.
- Przeze mnie? Bo to niby ja zabiłam jego siostrę?
- A co nie pamiętasz? Bo ja pamiętam dobrze. Ty ją tam zepchnęłaś. To była twoja wina! -  Des ukryła twarz w rękach. Wszystkiemu przysłuchiwał się Louis. Nie wierzył w to co słyszał. Myślał, że Perrie jest miła, przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Niall widząc minę przyjaciela również przyparł ucho do drzwi od kuchni.
- Chodź. Wytłumaczę ci wszystko. - powiedział blondyn i poszedł do pokoju prowadząc osłupiałego Louisa. Tam mu wszystko wytłumaczył. Tommo nie znał jeszcze Destiny, ale kiedy Niall mu powiedział, że wierzy bardziej Des, a nie Perrie i Lou uwierzył. Co prawda nie spodziewał się, że dziewczyna mulata mogła zrobić coś takiego, ale ufał Niall'owi, a jeśli blondyn wierzy Des to i on jej wierzy.
- Myślisz, że coś wskórasz, że tu wróciłaś? Wracaj lepiej to tych twoich pożal się Boże rodziców. - krzyknęła Perrie. Des już nie wytrzymała. Nie umiała. Nie mogła. Krzyczała, ale nikt nie słyszał żadnego dźwięku. Płakała, ale nikt nie dostrzegł łez. Krwawiła, ale nikt nie widział krwi. Po prostu stała. Z oczami rozszerzonymi szeroko, niczym porcelanowa lalka. W tedy Perrie wyprowadziła Zayn'a na zewnątrz gdzie zaczęła na niego krzyczeć. A Des dalej stała. Nikt oprócz niej nie wiedział ile emocji kryło się za jej obojętnym spojrzeniem i kamienną twarzą. Przynajmniej tak myślała, ale był na świecie jeden człowiek który ją rozumiał, mianowicie Niall. Widząc Des podbiegł do niej i przytulił. Po prostu bez żadnych pytań ani kazań przytulił. Nie wielu było stać na taką szczerość i otwartość. W  chwilach ostatecznego lęku kocha się chyba każdego, kto wtedy przy nas jest. Ważne, że jest blisko nas. Ktokolwiek to jest. W tej chili miała 100% pewność, że ten człowiek jej nie zawiedzie, że będzie z nią zawsze kiedy będzie tego potrzebowała.
- Nie poddawaj się. Walcz. - szepnął jej na ucho. - Wierze ci.
Posłuchała go. Poszła na dwór gdzie stał Zayn z Perrie.
- A ty jeszcze tutaj?
- Jak widać. - Horan dał jej odwagę. To ona będzie bohaterem tej wojny, tym razem jej nie przegra. Nie podda się tak łatwo. Będzie walczyć. O niego.
- Patrz co z sobą zrobiłaś. Jesteś nikim.
- Wiem o tym. - Des uśmiechnęła się lekko, a na twarzy Perrie i Zayn'a pojawiło się zdziwienie, jednak dziewczyna nie przestała wyżywać się na Des. Najgorsze jednak nie było to, że ona ją wyzywała, tylko, że on nic nie zrobił. Stał i patrzył tępo w swoją dziewczynę nie wiedząc co powiedzieć.
- Życzę szczęścia. - Des pomachała im obojgu i poszła. Tak. Zwyczajnie poszła. Nawet się nie odwróciła.
Para patrzała na znikającą postać i nie mogła zrozumieć zachowania dziewczyny. O co jej chodziło? Wie tylko ona sama. Przegrała bitwę, ale nie wojnę.
_________________________________________________________________________________
 Rozdział dedykuję Viper. Ty to nawet komentarz umiesz napisać wzruszający. ;xx   Dziękuję ci bardzo. ♥ 
I przepraszam, że ten rozdział jest taki denny, no ale na chwile obecną innego nie wymyślę. ;x 

12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty *.* ciekawe co wymysli Des :D
    Wcale nie jest denny :* ty odkod czytalam tamtego i teraz tego bloga jeszcze nie pamietam aby jakikolwiek napisany przez ciebie rozdzial byl nuuuudny one zawsze sa ciekawe i co najwazniejsze zaaaaaaaaaaaaaajebiste :D Swietnie piszesz az chce sie je czytac :* zycze weny
    xoxo Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu mam dość Perrie. Wredna suka -.-
    A Zayn nie lepszy. Niby wierzy Des, ale nic nie zrobił kiedy jego dziewczyna odbażała kogoś na kim mu zależy. Nie rozumiem jego zachowania.
    Ciekawi mnie co planuje Des, mam nadzieję że niedługo dowiem się czegoś więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. o Boosz ! ; x
    Ta Perrie to jakaś Bitch ! ; x A Zayn nie lepszy .
    Nie moge się doczekać następnego rozdziału ; ***
    Kochaaaam cię normalnie ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta ma racje co do Perrie i Zayna. Kocham twoje opowiadanie, jest genialne. Jesteś po prostu w tym świetna i jak coś to w dupie z hejtami pisz dalej . Pata ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże i po co on jej robił nadzieję ? Co za kretyn. Pierwsze mówi, że jej wieży i, że ją kocha. Potem zjawia się Perrie i się słowem nie odezwał jak obrażała Des. On chyba mózgu nie ma, albo go nie używa. Dobrze, że jest Niall.
    Rozdział jest genialny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O jej... Nie dość, że ryczałam niemalże przez cały rozdział, to jeszcze dostałam taką wspaniałą dedykację... Dziękuję! ♥ Gosh, dosłownie nie wiem, co napisać. Jedyne, co nasuwa mi się na myśl, to opieprzenie Cię za to, iż napisałaś, że rozdział jest denny! Bluźnisz! Nie wiem, czemu tak sądzisz, gdyż ten rozdział jest idealny! Zawiera w sobie niemalże wszystko! Boże, po co Zayn robił Destiny nadzieję, skoro później postanowił ją tak zostawić? ;oo Ja chyba nigdy nie zrozumień mężczyzn, a tym bardziej tych, którzy są gwiazdami. A Perrie... Jak zawsze musiała wszystko zepsuć i zjawić się w najmniej odpowiedniej chwili. Wtedy, gdy już miało się wszystko uspokoić, ta zachwiała równowagę i harmonię, która zaczęła się przejawiać. Naprawdę, strasznie denerwuje mnie jej postawa. -,- Aczkolwiek bardzo podoba mi się to, iż nie ma sielanki. Godzą się = jest wszystko dobrze. U Ciebie właśnie nie można się niczego spodziewać, ponieważ Twój niesamowity i oryginalny styl pisania na to nie pozwala. A wczytując się w tekst i zagłębiając w tą historię nie można być pewnym żadnej rzeczy, co strasznie mnie cieszy i sprawia, iż ten blog jest jednym z najlepszych, jakie do tej pory czytałam! Nie ma ciągu przyczynowo-skutkowego, a wydarzenia, które powinny się ułożyć zgodnie z wcześniejszymi zdaniami, przybierają zupełnie inny obrót. Gratuluję. ;3 Świetnie wykreowałaś postać Nialla. Jest dojrzały i odpowiedzialny. Pomimo tego iż nie zna zbytnio Des, stara się jej pomóc i odgrywa rolę dobrego ducha i niesamowitego przyjaciela. Naprawdę, ogromny plus. Innymi słowy, jest idealny! *.* God, dalej nie mogę pojąć tego, iż osoby z tak ogromnym talentem, są takie skromne. Nie wierzę, poważnie. Więcej wiary w siebie. Ona czyni cuda. ;* Jeszcze raz ogromnie dziękuję za dedykację. xxx Pamiętaj - Never Give Up! <33 Czekam na następny i życzę weny. ♥♥♥ Much Love. ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Wera po prostu nic dodać nic ujać... po prostuuu ;D Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń